To wszystko, co powiedziałem o ciężkiej pracy i o doświadczeniach Świętej Rodziny, mogłoby wyrobić u niektórych osób przekonanie, że w tej nazaretańskiej rodzinie wszystko było smutne i że nie było tam miejsca na żadne szczęście. Trzeba wyraźnie stwierdzić, że mylą się ci, którzy tak sądzą. Trzeba sobie również na nowo uświadomić, że szczęście nie znajduje się w bogactwach, w przyjemnościach, w ziemskiej chwale. Ubóstwo, prześladowanie, upokorzenie i cierpienia nie są wcale równoznaczne z nieszczęściem, jeżeli ktoś umie je znosić ze względu na Boga. Szczęście człowieka nie może znajdować się poza nim, a tymczasem wszystkie rzeczy stworzone znajdują się poza nami, nie stanowią części składowej nas samych, dlatego też nie mogą nic dodać do naszej osobistej wartości.
Przypuśćmy, że jakiś człowiek jest pozbawiony łaski Bożej, a ma do dyspozycji wszelkie godności i przyjemności świata. Pomimo tego wszystkiego jest to człowiek bardzo biedny. Wszystkie jego bogactwa uwydatniają tylko jeszcze bardziej brzydotę sposobu jego życia, a jego zaszczyty i przyjemności nie mogą zagłuszyć wyrzutów jego sumienia, jeżeli została u niego jeszcze jakaś odrobina zdrowego rozsądku. Można do niego słusznie zastosować słowa Apokalipsy: "Ty bowiem mówisz: 'Jestem bogaty' i 'wzbogaciłem się', i 'niczego mi nie potrzeba', a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości i biedny i ślepy i nagi" (Ap 3,17). Brak ci bowiem Boga. Bóg jest dobrem ponad wszelkie dobra, a największym nieszczęściem jest być pozbawionym tego najwyższego dobra. Być zjednoczonym z Nim w wieczności będzie istotą niebiańskiego szczęścia. Być zjednoczonym z Nim na ziemi, to prawdziwy odpoczynek na tym padole płaczu, to jedyne i prawdziwe szlachectwo i prawdziwa ludzka doskonałość.
Z tego wynika, że o tyle jest się doskonałym i szczęśliwym, o ile jest się głęboko zjednoczonym z Bogiem. A co łączy nas najściślej z Bogiem? Miłość w stosunku do Niego. Przez miłość serce ludzkie zbliża się do Boga i łączy się z Nim w taki sposób, że staje się z Nim jednym duchem.
Któż zaś na ziemi bardziej kochał Boga niż Jezus, Maryja i Józef? Dlatego też doznawali Oni na ziemi największego i najdoskonalszego szczęścia w świecie. Biskup Van der Ven z Hertogenbosch podkreślił to w swoim liście pasterskim, zapowiadającym wprowadzenie w diecezji Powszechnego Stowarzyszenia Świętej Rodziny. Ubolewa w nim nad upadkiem moralności i wychowaniem dzieci. Przyczynę tego upadku upatruje w zbyt małej trosce rodziców o religijne wychowanie dzieci, pozostawiających całkowicie tę sprawę katolickim szkołom. (Co by się stało wówczas, gdyby posyłali dzieci do szkół świeckich?). Udowadnia im, że nawet najlepsze szkoły niczego same nie zrobią, dlatego też nic nie zwalnia rodziców od pracy nad wychowaniem swoich dzieci na dobrych chrześcijan, bo bez tego wysiłki wychowawcze szkół i kapłanów będą bezskuteczne. Na koniec ten czcigodny Biskup dodaje: "Jeżeli kiedykolwiek była na świecie jakaś szczęśliwa rodzina, była to bez wątpienia Święta Rodzina z Nazaretu. Za tym stwierdzeniem przemawia świętość osób, z których się składała. Jeżeli najszczęśliwszym jest człowiek najbardziej święty, to nikt nie zaprzeczy że Święta Rodzina, z którą nie można porównać żadnej innej pod względem świętości, jest ze wszystkich najszczęśliwsza.
Na czym jednak polegało to szczęście? Przypomnijmy sobie zwykły, ubogi dom w Nazarecie, w którym żył Jezus z Maryją i Józefem do trzydziestego roku życia. Gdzie szukać tam bogactwa i przepychu? Gdzie szukać luksusu schlebiającego zmysłom? Widać tam tylko ubóstwo, niedostatek, trud i umartwienie. Jeżeli więc ta rodzina była szczęśliwa, a nawet najszczęśliwsza ze wszystkich rodzin na ziemi, to trzeba wyciągnąć wniosek, że poza dobrami tego świata są jeszcze inne dobra, które są źródłem znalezienia szczęścia. One istotnie istnieją. Są to dobra wyższego rzędu, które Święta Rodzina posiadała w obfitości. Bogactwem Ich była łaska Boża; Ich chwałą były wspaniałe cnoty, a miłość Boga była Ich rozkoszą, W tej Rodzinie znajdujemy najdoskonalsze posłuszeństwo i szacunek dla prawdziwego autorytetu, zgodę, miłość, oraz wzajemne oddanie wszystkich Jej członków.
Te właśnie dobra tworzyły niebo na ziemi dla tej ubogiej i nieznanej Rodziny i dawały Jej szczęście, jakiego świat nie zna. Te właśnie dobra powinniśmy nauczyć się cenić. Jeżeli Święta Rodzina znalazła w nich tak wiele szczęścia, to dlaczego nie mielibyśmy pragnąć w jakiś sposób w nich uczestniczyć. Nasze własne doświadczenie uczy nas, że wszyscy nie mogą zdobyć dóbr tego świata, ale wszyscy ludzie o niezłomnej woli mogą osiągnąć dobra, którymi cieszyła się Święta Rodzina.
To od Niej możemy się nauczyć, że religijność i cnota, nawet przy braku dóbr ziemskich, mogą przynosić szczęście, i że człowiek powinien szukać szczęścia nie poza sobą, ale w swoim wnętrzu.
Jeśli człowiek stara się być dobrym chrześcijaninem, to nawet na tej ziemi będzie mógł być szczęśliwy. Im bardziej będzie starał się być doskonałym, tym bardziej będzie szczęśliwym. Jeżeli zaniedba się w życiu chrześcijańskim, nie będzie szczęśliwy choćby zdobył cały świat. Jeżeli chrześcijańskie rodziny będą brały wzór ze Świętej Rodziny, możemy sobie śmiało obiecywać szczęśliwą przyszłość. Rodzina stanie się wówczas tym, czym być powinna, a więc szkołą pobożności i cnoty, które są zadatkiem błogosławieństwa i szczęścia. Społeczeństwo wydobędzie się wówczas z nędzy, w którą obecnie popadło, ponieważ reforma społeczeństwa z natury idzie w parze z reformą rodziny. Społeczeństwo wybrało drogę niesprawiedliwości, nie uznało obowiązków religijnych i moralnych, rzuciło się zachłannie na dobra i radości tego świata, i w końcu stwierdziło, ze zamiast znaleźć w nich swoje szczęście, stoczyło się na dno skrajnej nędzy. Niech więc szuka szczęścia, wybierając drogę w przeciwnym kierunku, drogę cnoty i rzetelnej odpowiedzialności, drogę, która została nam wskazana przez Świętą Rodzinę z Nazaretu.
Wystarczyłoby tego wszystkiego, żeby nas przekonać, że naśladowanie Świętej Rodziny powinno stanowić podstawę wspólnot zakonnych, rodzin chrześcijańskich i całego społeczeństwa.
Przykład - Kobieta dobrze wychowana
Była nią Wincentyna Lommellini, sławna Genuenka, która założyła Zgromadzenie Sióstr Zwiastowania. Najpierw była poślubiona Stefanowi Centurione, szlachcicowi z Genui. Jej biograf pisze, że na początku swego małżeństwa znalazła więcej cierni niż róż. Chociaż jej mąż był świadomy, że jego żona zasługuje na szacunek i przyjaźń, jednocześnie był przyczyną jej cierpień ponad miarę, ponieważ był z natury porywczy i łatwo wpadał w gniew. Trudno mu było dogodzić, krytykował wszystko, co robiła i mówiła, często bez żadnego powodu, do czego się później przyznawał. Ona odpowiadała mu na to cierpliwością, słodyczą, uprzejmością i życzliwością, co powodowało, że w końcu zaczął się wstydzić swojej kłótliwości i brutalności. Przyznawał, że jego żona jest zawsze zrównoważona i uprzejma, dlatego zasługuje na czułość. Wkrótce, po burzach i kłótniach, zapanowały cisza i pokój. Była później kochana i szanowana przez swego małżonka. Doczekała szczęśliwie chwili, kiedy oboje razem poświęcili się pełnieniu dobrych dzieł. Centurione był odtąd głęboko praktykującym chrześcijaninem.
Niech również inne kobiety chrześcijańskie starają się przy pomocy podobnych sposobów pociągnąć swoich mężów do praktyk religijnych, jeżeli zachodzi taka potrzeba.
Źródło: Jean Berthier MS, Kult i naśladowanie Świętej Rodziny, Ciechocinek 2003.