4/ Miłość bliźniego

Myliłby się ten, kto by uważał, że Święta Rodzina była całkowicie zajęta swoim szczęściem znajdowanym w jedności serc oraz w harmonii i pokoju panującymi w Jej domu, tak że nie myślała nawet o tym, aby innych dopuścić do tych dóbr, którymi się cieszyła. Miłość bliźniego nie jest samolubna. Jako córka Boga, którego naturą jest dobro dążące do udzielania się, stara się dobrze czynić w swoim środowisku. Im więcej kocha się Boga, tym bardziej kocha się również bliźniego ze względu na Niego, podobnie jak portret ojca jest tym cenniejszy, im większa jest miłość do ojca. Nigdzie nie był i nie będzie Bóg tak miłowany na ziemi, jak był miłowany w Świętej Rodzinie. A więc również i bliźni byli w Świętej Rodzinie doskonale kochani.

Co Cię, Jezu, sprowadziło z łona Twojego Ojca do łona Najświętszej Dziewicy? Właśnie miłość do ludzi. Kto Ci kazał znosić biedę, wygnanie i wykonywać uciążliwą pracę robotnika? Właśnie miłość do ludzi.

Maryję również przepełniała miłość bliźniego. Skoro dowiedziała się, że Jej krewna, św. Elżbieta, może potrzebować Jej pomocy, udała się z pośpiechem przez góry, żeby jej pomagać. Również Józef, potomek Patriarchów, rozmiłowany w rozważaniu Pisma świętego, nauczył się z niego bardziej cenić jałmużnę niż Tobiasz. A czyż obecność Jezusa i Maryi nie potrafiła rozpalić w Nim gorącej miłości bliźniego? Ich ubóstwo ograniczało zapewne ich hojność, ale nie ograniczało dobroci Ich serc i szczerego pragnienia niesienia pomocy. Nawet najbiedniejsi święci dzielili się z innymi biedakami ostatnim kawałkiem chleba. A więc Święta Rodzina niewątpliwie okazywała gościnność podróżnym, którzy prosili o możliwość zatrzymania się w Ich domu. Było to zalecane w Świętych Księgach i gorliwie praktykowane w narodzie wybranym. Prośba ubogiego nigdy z pewnością nie spotkała się z obojętnością ze strony Jezusa, Maryi i Józefa. Nie zaniedbali nigdy otrzeć dostrzeżonych łez, spowodowanych przez cierpienie. Nigdy nie przeszli obok cierpienia bez okazania współczucia, a w miarę możliwości także i pomocy. Stosownie do rady Tobiasza dawali dużo, kiedy mieli więcej, a gdy mieli mniej, dawali mniej, ale czynili to ze szczerego i radosnego serca, w taki sposób, że biedak odchodził oczarowany ich wspaniałomyślnością i życzliwością.

Takich przykładów potrzebujemy szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy miłość wielu ludzi ostygła pod wpływem lodów egoizmu. Są ludzie, którzy są tak przepełnieni żądzą używania, że nigdy nie mają dość dla siebie, uważają więc, że nie mają się czym dzielić z innymi. Nie dają więc Bogu w ubogich nawet małej cząstki tego, czego im Bóg udzielił w wielkiej obfitości. Zapominają o słowach Chrystusa Pana: "Dawajcie, a będzie wam dane".

Aby wiele otrzymać, trzeba być hojnym względem innych. Kto ma litość nad biednym, pożycza Bogu, który mu zwróci. Bóg zaś oddaje z wielkim procentem tym, którzy chcieli uczynić Go swoim dłużnikiem, dając jałmużnę. Jest to zgodne ze słowami Jezusa: "Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu" (Dz 20,35).

Jałmużna oczyszcza z grzechu, skłania Boga do wysłuchania naszych modlitw, uwalnia od śmierci i pozwala nam uzyskać miłosierdzie i życie wieczne. Sam Bóg pomaga nam poznać owoce jałmużny. Pismo święte dodaje: "Synu, do dobrych uczynków nie dodawaj przygany, ani przykrego słowa do każdego daru. Czyż upału nie łagodzi rosa? Tak lepsze jest słowo niż podarunek. Oto czy nie jest lepsze słowo niż dobry datek? A jedno z drugim łączy się u człowieka życzliwego" (Syr 18, 15 - 17).

Powinno to wystarczyć do pobudzenia wszystkich chrześcijańskich rodzin do praktykowania miłości bliźniego w różnych postaciach zależnie od naszych zasobów i poczucia sprawiedliwości.

Niech im leży na sercu odwiedzanie chorych, dawanie pożywienia głodnym i napojów spragnionym, staranie o wyzwolenie więźniów, dostarczanie odzienia tym, którzy go nie mają, udzielanie gościny i schronienia bezdomnym oraz troska o godziwy pogrzeb dla zmarłych, jak to czyniła św. Katarzyna z Genui.

Zakonnicy, którzy są najbliżej Boga, niech starają się jak najdokładniej naśladować przykład Świętej Rodziny gdy chodzi o miłość bliźniego. Składają wprawdzie ślub ubóstwa, ale celem tego wyrzeczenia jest możliwość wspomagania ubogich. Klasztory były zawsze opiekunami nieszczęśliwych. Nawet gdy inne bramy zamykają się przed proszącymi o chleb, furty klasztorne są dla nich zawsze otwarte. Duch prawa miłości sprawia, że znajdą się zawsze serca, które ulitują się nad potrzebami braci. Szczęśliwi są miłosierni, gdyż oni dostąpią miłosierdzia. Pan wypowie do nich wobec Aniołów i świętych te oto słowa: "Pójdźcie błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata" (Mt 25,34).

Przykład - Maria Leszczyńska

Będąc jeszcze młodą, podczas przechadzki po ogrodzie swego ojca, usłyszała po drugiej stronie ogrodzenia żałosny płacz. Podeszła tam i ujrzała biedną kobietę, która prosiła o pomoc. Wzruszona, dała jej złotą monetę. Było to wszystko, co miała. Biedna kobieta ujrzawszy w swej dłoni złoto, zawołała: "Moja dobra księżniczko, Bóg ci za to pobłogosławi, będziesz królową Francji!" W chwili, kiedy te słowa zostały wypowiedziane, było już postanowione małżeństwo Ludwika XV z infantką hiszpańską. A jednak sześć miesięcy później król poślubił Marię Leszczyńską.

Kiedy została już królową Francji, zdarzało się nieraz, że odmawiała sobie kupna sukni, która jej się podobała mówiąc: "To jednak zbyt drogie. Mam dość sukien, a naszym biednym brakuje koszul". Rozdawała wszystko co miała, a kiedy już jej nic nie zostało, sprzedawała swoje klejnoty. Mówiła: "Jeżeli odmówię jałmużny biednemu, każdy będzie sądził, że jest zwolniony od jej świadczenia". Dlatego okazywano jej wszystkie przejawy miłości. Do Compiegne przybywała otoczona zawsze niezliczonym tłumem, który szalał z radości na jej widok. Zmuszano ją do zatrzymania się, zastępowano jej drogę, odpychano strażników, gładzono ją po włosach. Królowa, jak matka, zgadzała się na wszystko. Ukazywała się zawsze z miłym uśmiechem. Wówczas wzmagały się okrzyki radości. Delfin, jej syn, naśladował ją i mawiał: "Aby jakaś uczta mogła zadowolić księcia, należałoby zaprosić na nią cały naród, bo wtedy byłby pewny, że nikt nie pójdzie spać głodny".

Źródło: Jean Berthier MS, Kult i naśladowanie Świętej Rodziny, Ciechocinek 2003.