III. Cnoty względem samego siebie. 1/ Ukryte życie Jezusa, Maryi i Józefa

Nie wystarczy człowiekowi oddawać należną cześć Bogu, okazywać dziecięcą miłość członkom swojej rodziny, przełożonym szacunek i posłuszeństwo, a wszystkim bliźnim miłość w rozmaitych formach. Musi on również opanowywać w sobie złe skłonności, ćwicząc się równocześnie w przeciwstawnych im cnotach. U Jezusa nie było tych złych skłonności. Przyjął wprawdzie naszą naturę wraz z jej słabościami, ale bez żadnego grzechu i bez żadnych skłonności do złego. Takie skłonności byłyby hańbą dla Jego Boskiej Osoby. Maryja, dzięki przywilejowi Niepokalanego Poczęcia była wolna od grzechu i od złych skłonności. Niewątpliwie i Józef otrzymał z nieba niezwykłe dary, które sprawiły, że panowała w nim całkowicie łaska.

Skoro Jezus, Maryja i Józef byli zabezpieczeni przed złymi skłonnościami, to tym łatwiej mogli praktykować przeciwstawne im cnoty. Te właśnie cnoty pozostały nam do rozważenia. Wszystkie złe skłonności można zamknąć w dwóch grupach: pycha umysłu i zmysłowość?. Pysze przeciwstawia się pokora, a zmysłowości czystość, skromność, umartwienie, zamiłowanie do pracy, ubóstwo, cierpliwość i wytrwałość.

Pierwszy rozdział poświęcimy rozważaniu ukrytego życia Jezusa, Maryi i Józefa, a w następnych kolejnych rozdziałach rozważymy wymienione wyżej cnoty, nie tracąc z pola widzenia przykładów Świętej Rodziny.


Rozdział I – Ukryte życie Jezusa, Maryi i Józefa

Nie ma nic bardziej niepozornego i niedostrzegalnego niż Święta Rodzina w okresie trzydziestu lat życia Zbawiciela. Rozważmy więc przyczyny takiego życia i wyciągnijmy nauki płynące z tej tajemnicy.

Artykuł 1 - Przyczyny ukrytego życia

Bossuet pyta: "Dlaczego Jezus, będący odblaskiem Przedwiecznego Ojca, dlaczego Maryja, piękna jak księżyc, jaśniejąca jak słońce, dlaczego Józef, dzięki otrzymanej łasce przewyższający godność swego królewskiego pochodzenia, przywdziewają dobrowolnie cień ukrycia?" I odpowiada: "Pycho! Ty tego nie wiesz? Człowiecze światowy, ty tego nie rozumiesz? Przyczyną tego jest twoja pycha i twoje pełne próżności pragnienie pokazania się; twoja nieposkromiona ambicja i występne upodobanie w sobie, skłaniają cię bezwstydnie do troski o podobanie się ludziom, zamiast troszczyć się o to, by się podobać Bogu. Dlatego właśnie Jezus się ukrywa. Widzi, jaki nieład wprowadza ta wada. Widzi to spustoszenie, jakiego dokonuje w duszach ta namiętność; jakie korzenie w nich zapuściła i jak niszczy całe nasze życie, od dzieciństwa aż do śmierci. Widzi również cnoty, które są zagłuszane przez tę nędzną i haniebną chęć pokazania się mądrym i pobożnym. Widzi zbrodnie, do których prowadzi przez przyzwyczajanie do nich społeczeństwa, przez zgubne w nich upodobanie, przez chęć zaspokajania ambicji, dla której poświęca się wszystko na świecie. Ale to jeszcze nie wszystko. Jezus widzi, że to pragnienie pokazania się niszczy najwznioślejsze cnoty, skłaniając je do zamiany chwały niebieskiej na chwałę tego świata i do czynienia z miłości do ludzi tego, co należy czynić z miłości do Boga.

Jezus Chrystus widzi te wszystkie nieszczęścia spowodowane przez pragnienie pokazania się, i ukrywa się, żeby nauczyć nas pogardy dla zgiełku i blichtru świata. Nie wierzy, by Jego krzyż wystarczył do pokonania tej szalonej namiętności; wybiera stan możliwie najniższy, w którym będzie mógł być jeszcze bardziej lekceważony.

Nie waha się przed takim uniżeniem, byleby tylko nauczyć nas przez ten wzniosły przykład ukrywania się z Józefem i z Najświętszą Matką, że jeżeli pojawi się później wśród ludzi, to przede wszystkim dla naszego pożytku i z posłuszeństwa swemu Ojcu; że w istocie cała wielkość polega na poddaniu się woli Boga, niezależnie od sposobu, w jaki pragnie On nami pokierować; i wreszcie, że to ukrycie, którego tak się obawiamy, jest tak wzniosłe i chwalebne, że nawet Bóg może je wybrać dla siebie.

Znana to wada u ludzi, że przywiązują wagę do tego, co zewnętrzne, a zaniedbują sprawy wewnętrzne. Pracują na pokaz i dla pozoru, a gardzą rzeczami istotnymi i solidnym wysiłkiem. Myślą o tym, za jakich będą uchodzić, a nie o tym, jakimi powinni być. Dlatego cenią tylko te cnoty, które są związane z interesem i które pomagają w obcowaniu z ludźmi. Natomiast cnoty ukryte i wewnętrzne, w których otoczenie nie ma żadnego udziału, gdyż wszystko rozgrywa się pomiędzy Bogiem i człowiekiem, nie tylko nie są poważane, ale nawet nie chce się o nich słyszeć. Na tym polega jednak tajemnica każdej cnoty. Daremne jest usiłowanie zrobienia z kogoś dobrego urzędnika, jeżeli najpierw nie uczyni się z niego dobrego człowieka. Daremne zastanawianie się, jakie miejsce zajmie w społeczeństwie, jeżeli nie myśli się najpierw o tym, jakim się jest człowiekiem. Jeżeli społeczeństwo wznosi jakiś pomnik, architekt każe najpierw uformować kamień, a dopiero potem używa go do budowy. Trzeba najpierw ukształtować wnętrze człowieka, zanim się pomyśli, jakie miejsce powierzyć mu w społeczeństwie. Jeżeli nie buduje się na fundamentach, wszystkie cnoty, nawet te najwspanialsze, będą tylko cnotami na pokaz, a praktykowane jedynie zewnętrznie, nie będą miały w sobie mocy ani prawdy. Mogą one jednak zjednać poważanie, mogą nas ukształtować według woli i upodobania ludzi, ale tylko osobiste cnoty mają to godne podziwu prawo kształtowania nas według woli Serca Bożego. Jesteśmy tylko tym, czym jesteśmy przed obliczem Boga. Cała nasza doskonałość, całe nasze życie nadprzyrodzone znajduje się w głębi naszej duszy, niewidocznej dla ludzkich oczu. Chociażbyśmy pokazywali wobec ludzi całe mnóstwo zewnętrznych cech, to jeżeli nasze serce nie należy do Boga, jesteśmy martwi. Rzeczywiste i prawdziwe życie jest ukryte. "Wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu" (Kol 3,3).

Bossuet kontynuuje: "Teraz jednak cała nasza natura buntuje się i nie może znieść tego ukrycia. Jeżeli się nie mylę, to przyczyna tkwi w tym, że cała natura przeciwstawia się śmierci, a w ludzkiej świadomości bycie ukrytym i nieznanym, znaczy być martwym. Skoro życie przejawia się w działaniu, to ten kto nie działa, może uchodzić za takiego, który przestał żyć. Ludzie światowi, przyzwyczajeni do zgiełku i zabiegania, nie zdają sobie sprawy z tego, co to znaczy spokojne, wewnętrzne działanie. Nie wierzą, że mogą działać, jeżeli się nie krzątają, nie są ruchliwi, nie robią wokół siebie hałasu. Dlatego uważają powściągliwość i życie ukryte za wygaśnięcie życia. Do tego stopnia dopatrują się w błyszczeniu przed światem i w hałaśliwym niepokoju, że ośmielają się wmawiać w siebie, że tak długo całkowicie nie umarli, dopóki ich imię jest jeszcze na ludzkich ustach. Sława wydaje się im drugim życiem. Bardzo im więc zależy na tym, aby żyć nadal w ludzkiej pamięci. Niewiele im brakuje, aby uwierzyli, że będą potajemnie wychodzić z grobów, by posłuchać co ludzie o nich mówią, tak bowiem bardzo są przekonani, że żyć to znaczy robić dużo szumu i wykorzystywać swoje ludzkie możliwości. Utożsamiają bowiem życie z hałasem i rozgardiaszem. Taka jest właśnie wieczność, którą obiecuje świat. Wieczność tytułów i nieśmiertelność sławy. "Jaką wieczność może zapewnić świat swoimi tytułami i jaką nieśmiertelność swoim rozgłosem?" Znikoma to i krucha nieśmiertelność, o którą ci dawni zdobywcy tak bardzo zabiegali. To fałszywe przekonanie sprawia, że dla miłośników świata życie ukryte uchodzi za śmierć, a nawet ośmielę się powiedzieć, że za coś gorszego od śmierci. Zgodnie bowiem z ich zapatrywaniami, żyć w ukryciu, znaczy umrzeć za życia i być pogrzebanym wśród ludzi.

"Jakkolwiek by jednak było, musimy umrzeć śmiercią, żeby móc powiedzieć za św. Pawłem: "Świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata" (Ga 6,14). Bóg jest wszystkim, a świat niczym. Zrozumiemy to w chwili śmierci. Żebyśmy mogli to jeszcze lepiej zrozumieć, Święta Rodzina prowadziła właśnie takie życie ukryte, nieznane i samotne.

Przykład - Święty Franciszek z Asyżu

Święty ten miał swoje hasło życiowe: "Deus meus et omnia" "Mój Bóg jest dla mnie wszystkim". Powinno ono być również hasłem naszego życia. Nie mamy bowiem na tej ziemi żadnego innego zadania, jak tylko sprawiać przyjemność Bogu.

Artykuł 2 - Nauka płynąca z ukrytego życia Świętej Rodziny

Bossuet stwierdza, że "życie ukryte w Bogu to najwyższa doskonałość chrześcijaństwa. Znajdujemy w Nim życie, ponieważ uczymy się cieszyć się Bogiem, który znajduje się nie w burzy, ani w zgiełku tego świata, ale w pokoju, jaki daje samotność i zacisze domowe.

Uczy nas tego Jezus Chrystus, który w swojej skromnej Rodzinie prowadzi wraz z Maryją i Józefem życie ukryte. Pozwala im uczestniczyć w swoim ukrytym życiu, ponieważ są Mu drodzy ponad wszystko. Bierzmy więc również udział w tym życiu i żyjmy w ukryciu razem z Chrystusem.

Niech nas ten piękny przykład pouczy, że można być wielkim bez sensacji, że można być bardzo szczęśliwym bez hałasu, że można zdobyć prawdziwą sławę bez rozgłosu, mając zawsze czyste sumienie.

Wy, którzy doznajecie pokusy narzekania na skromne warunki stworzone wam przez Opatrzność, zazdrościcie tym, którzy są znaczniejsi w oczach ludzi niż wy, pocieszcie się; Czyż nie wiecie, że Jezus Chrystus jest w dalszym ciągu ukryty? Cierpi w dalszym ciągu, ponieważ ludzie wciąż bluźnią Jego świętemu Imieniu i szydzą z Jego Ewangelii, ponieważ nie nadeszła jeszcze godzina Jego całkowitej chwały. Jest On ukryty ze swoim Ojcem, a my jesteśmy ukryci z Nim w Bogu, jak mówi Paweł Apostoł. Skoro jesteśmy z Nim ukryci, to nie powinniśmy szukać chwały na tym miejscu wygnania. Kiedy Jezus Chrystus ukaże się w swoim majestacie, dla nas również wybije godzina ukazania się. "Kiedy Chrystus ukaże się, wówczas i my razem ż Nim ukażemy się w chwale". Boże, jakże miło będzie ukazać się w tym dniu, kiedy Jezus pochwali nas wobec swoich aniołów i całego wszechświata, a także wobec swego Ojca Niebieskiego! Czy jest więc zbyt ciemna noc i zbyt wielka samotność, jeżeli potrafi nam wysłużyć taką chwałę? Niech więc ludzie milczą o nas nawet przez całą wieczność, byleby Chrystus mógł w tym dniu dobrze o nas powiedzieć. Obawiajmy się jednak, chrześcijanie, tych strasznych słów, które Jezus wypowiedział w swojej Ewangelii: "Otrzymaliście już swoją zapłatę". Pragnęliście chwały od ludzi, więc ją otrzymaliście; zostaliście więc już wynagrodzeni, nie macie więc niczego oczekiwać. Jaka przebiegła zazdrość naszego wroga: daje nam oczy ludzi, gotowy jest sam nas wynagradzać za nasze cnoty, byleby tylko Bóg nas nie wynagrodził! Nieszczęśniku, nie chcę nic słyszeć o twoim rozgłosie! Twój blichtr i twój próżny przepych nie będzie mi szkodził w mojej pracy. Ja oczekuję korony z nieskończenie miłującej dłoni i nagrody od nieskończenie potężniejszego ramienia. Kiedy Jezus przyjdzie w swoim majestacie, ja również zostanę ozdobiony chwałą.

Miłujmy zatem to ukryte życie, w które Jezus razem z Maryją i Józefem się przyodział. Czy ma to jakieś znaczenie, czy ludzie będą nas widzieć? Szalonej żądzy sławy podlega ten, komu nie wystarczają oczy Boga. Wielką zniewagę wyrządzamy Bogu, jeżeli uważamy, że Jego świadectwo nam nie wystarczy. Jeżeli macie ważne obowiązki i zadania i jeśli z konieczności wasze życie ma wymiar społeczny, pomyślcie przynajmniej o tym, że wasza śmierć będzie jednak prywatna, gdyż wasze godności i zaszczyty nie pójdą za wami. Niech zamieszanie, jakie ludzie czynią wokół was, nie przeszkodzi wam słuchać słów Syna Bożego. On nie powiedział: błogosławieni których chwalą, ale: "Błogosławieni jesteście, gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was" (Mt 5,11). Drżyjcie więc wśród chwały, która was otacza dlatego, że nie zostaliście uznani za godnych udziału w obelgach dla Ewangelii. Jeżeli nam, chrześcijanom, świat ich oszczędza, to sami przed Bogiem wyrzucajmy sobie naszą niewdzięczność i naszą śmieszną próżność. Stawiajmy przed naszymi oczyma wstyd z powodu własnego życia i przynajmniej we własnych oczach bądźmy grzesznikami, wyznając pokornie nasze występki i w miarę swoich możliwości uczestniczmy w poniżeniu Jezusa, praktykując cnoty ukrytego życia Świętej Rodziny, żeby mieć również udział w Jego chwale.

Wiele wspólnot zakonnych praktykuje ukryte życie w Bogu przez zupełne oderwanie od świata, pozwalające im poświęcić się życiu kontemplacyjnemu. Jakże piękne jest to życie przebiegające przed oczyma Boga i całkowicie poświęcone Jego chwale i miłości. Jest to naśladowanie życia aniołów. Świat tego nie docenia, chociaż zawdzięcza takiemu życiu błogosławieństwo otrzymywane z nieba. Sam Chrystus Pan wziął na siebie obronę tych osób, kiedy powiedział do Marty: "Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona" (Łk 10, 41-42). Zajmowanie się Bogiem jest więc rzeczą doskonalszą niż oddawanie się zewnętrznym dziełom miłosierdzia względem bliźnich. To właśnie przynosi zaszczyt wszystkim osobom zakonnym, które nie mają żadnej łączności ze światem, to ma być dla nich pociechą. Niech się jednoczą ze Świętą Rodziną, która jest ich prawdziwym wzorem. Niech Ją kochają, wysławiają, błogosławią i niech się modlą w zjednoczeniu z Jezusem, Maryją i Józefem, których życie ukryte w Bogu w sobie odtwarzają. Ci, którzy zajmują się głównie zewnętrznymi dziełami miłosierdzia, są również dobrze zabezpieczeni, chociaż wybrali tylko mniejszą część Marty, gdyż Chrystus Pan uznaje, że Jemu samemu czyni się to, co czyni się najmniejszym.

Wreszcie ci, którzy z życiem kontemplacyjnym łączą troskę o dusze przez głoszenie Ewangelii i nauczanie, mają jednocześnie udział w cząstkach Marii i Marty. Ich stan życia jest więc najdoskonalszy. Niech się jednak starają ukochać ukryte życie wewnętrzne za przykładem wszystkich Świętych, którzy poświęcili się dla zbawienia braci, a nie chcieli być tylko "miedzią dźwięczącą ani cymbałem brzmiącym". Nawet najostrzejsza siekiera jest bezużyteczna, jeżeli nie jest w rękach robotnika. Jedynie w zjednoczeniu z Bogiem, Mistrzem w zbawianiu dusz, Apostołowie, będący Jego narzędziem, mogą prowadzić owocną działalność duszpasterską. Im będą pokorniejsi i bardziej ukryci w Bogu, tym wspanialsze będą ich dzieła.

Przykład

Święty Eucheriusz opowiada, że pewien człowiek pragnący osiągnąć wyższą doskonałość, udał się do sławnego Sługi Bożego i prosił go, żeby go pouczył, gdzie mógłby znaleźć Pana. Kiedy ów święty człowiek usłyszał te słowa, powiedział mu: "Chodź ze mną". Wziął go pod rękę i zaprowadził na odległą pustynię, gdzie nie było żadnego człowieka. Gdy przyszli na miejsce, powiedział do niego: "Tu jest miejsce, gdzie można znaleźć Boga". Następnie zawrócił i odszedł, pozostawiając tego człowieka na samotności.

Jeżeli więc ktoś pragnie często, każdego dnia przebywać z Bogiem, wie gdzie można Go znaleźć i pójdzie go tam szukać. Nie znajdziemy Boga w zgiełku świata, w rozgardiaszu, na ucztach, na wspólnych wycieczkach, ale jedynie w cichym kąciku własnego mieszkania. Jest to przestroga dla tych, którzy czują się dobrze tylko wtedy, gdy są poza swoim domem.

Źródło: Jean Berthier MS, Kult i naśladowanie Świętej Rodziny, Ciechocinek 2003.