W tym rozdziale pragnę omówić to, co mówi teologia katolicka o doskonałości ludzkiej natury, z którą zjednoczył się z miłości do nas Syn Boży. Dusza Jezusa miała w chwili Jego przyjścia na świat udział w wiedzy błogosławionych. Jego umysł kontemplował boską istotę twarzą w twarz w sposób jeszcze doskonalszy niż zbawieni w niebie.
Jezus posiadał jednocześnie wiedza wlaną przez Boga, taką, jaką mają aniołowie. Dzięki tej wiedzy, jeszcze przed zdobyciem wiedzy doświadczalnej przy pomocy zmysłów po Wcieleniu nieomylnie wiedział wszystko, co wchodzi w zakres ludzkiego rozumu i znał jeszcze doskonalej niż wszyscy ludzie wszystkie prawdy objawione. Znał istotę aniołów i wszystkich poszczególnych bytów przeszłych, obecnych i przyszłych.
Mógł więc powiedzieć Apostoł Narodów - że w Jezusie "są wszystkie skarby mądrości i wiedzy" (Kol 2, 3), chociaż ukryte przed oczami śmiertelnych.
Niemniej zdumiewające były dary łaski. Jezus otrzymał jedyny przywilej, jakiego Bóg nigdy nie udzielił żadnemu stworzeniu, nawet Niepokalanej Dziewicy w Jej chwale niebieskiej, przywilej zjednoczonego istnienia w Bóstwie, w jednomyślności osobowej.
Jest jeszcze inna łaska, której pełnię posiadał Jezus. Jest to łaska uświęcająca. Sprawia ona, że dusza staje się sprawiedliwą, świętą, miłą Bogu, godną wiecznej chwały i zostaje wezwana do uczestnictwa w wiecznej szczęśliwości samego Boga. Łaska ta stanowi uczestnictwo w boskiej naturze. Jest życiem nadprzyrodzonym dodanym do ludzkiego życia naturalnego, które czyni człowieka zdolnym do osiągnięcia celu nadprzyrodzonego, o co mógłby się starać przy pomocy swoich własnych sił.
Jakich wielkich cudów dokonuje życie naturalne w człowieku oraz we wszystkich innych stworzeniach!
Życie naturalne okrywa rośliny kwiatami i tak bogatą zielenią, że jak nas poucza Ewangelia, "Nawet Salomon w całym swym przepychu nie był tak ubrany" (Mt 6, 29) - jak lilia polna.
Życie naturalne dało Esterze takie piękno, że zachwyciło serce Aswerusa. Gdybyście je odebrali Esterze stałaby się odrażającym trupem. Jeśli zostanie znowu przywrócone, powróci do pierwotnych wdzięków.
Jeżeli więc życie naturalne wywołuje takie skutki w człowieku i w przyrodzie, to jakie skutki sprawia w duszy życie nadprzyrodzone? Dzięki niemu dusza zdobywa niesłychane piękno. Jest ono wprawdzie wewnętrzne i niewidzialne dla ludzkiego oka, ale jest cudowne w oczach Boga i Jego aniołów. Jakże piękna jest dusza dziecka odrodzonego w wodzie chrztu, dopóki zachowa swoją niewinność! Jakże godne podziwu były dusze św. Teresy od Dzieciątka Jezus i św. Franciszka z Asyżu oraz wielu innych świętych, którzy zamieszkują w niebie i są chlubą Kościoła.
Cóż daje im tyle blasku? Łaska, którą czerpią od Jezusa. On jest potężnym źródłem, z którego wypływają strumieniami wszystkie łaski świętości.
W życiu Pana Jezusa i wszystkich sprawiedliwych Łaska ubogaca dusze cnotami, które wciąż im towarzyszą i są tym piękniejsze, im obfitsza jest łaska. Jezus mając taką pełnię łaski, mógł się nią dzielić ze wszystkimi ludźmi. Wszystkie Jego cnoty były w stopniu więcej niż heroicznym, to znaczy boskim, jak mówi św. Franciszek Salezy. Dusza Jezusa była więc dla Jego bóstwa wspaniałym sanktuarium, wspanialszym niż samo niebo.
Właśnie dlatego Ojciec Niebieski podczas chrztu Jezusa i w chwili Jego przemienienia powiedział słyszalnym dla ludzi głosem: "To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie" (Mt 17,5). Bóg miłuje tych, którzy Jego miłują. Sam o tym nas pouczył. Żadne jednak serce istoty stworzonej, nawet anioła, nie jest zdolne do miłowania Boga tak, jak Serce Jezusa miłuje swego Ojca i tak jak Ojciec Niebieski miłuje swego Syna. Właśnie dlatego Ojciec ma w swoim godnym uwielbienia Synu upodobanie oraz miłuje Go bez granic.
Zarówno ciało Jezusa, jak i Jego dusza były dziełem Ducha Świętego, a jak mówi Pismo święte "dzieła Boże są doskonałe". Dzieła są zawsze zgodne z ich celem. Jeżeli w polu buduje się barak dla żołnierzy, nie dokłada się zbyt wielkich starań, wiadomo bowiem, że w każdej chwili może on zostać rozebrany i przeniesiony w inne miejsce. Inaczej jest gdy buduje się pałac przeznaczony na mieszkanie dla osoby wysoko postawionej. Jego plany opracowują wówczas najzdolniejsi architekci i nadzorują jego wykonanie, aby wszystko było godne osobistości, która w nim zamieszka. Nasze ciało zostało stworzone przez Boga, aby służyło za mieszkanie duszy w czasie ziemskiego życia wypełnionego walką i cierpieniem. I chociaż ciało to ulega po śmierci zniszczeniu, to jednak jest ono przedziwną i cudownie skonstruowaną budowlą, która jest świadectwem mądrości i wszechmocy Stwórcy.
Ciało Jezusa, które nigdy nie miało zaznać zepsucia w grobie i było przeznaczone na nieśmiertelny pałac dla Jego boskiej duszy i świątynię Jego Bóstwa, musiało być szczególnie troskliwie ukształtowane przez Ducha Świętego, nie z mułu ziemi jak ciało Adama, ale z przeczystej krwi Niepokalanej Dziewicy, Możemy więc zastosować do niego słowa Dawida: "Tyś najpiękniejszy z synów ludzkich, wdzięk rozlał się na Twoich wargach" (Ps 45,3) "Ukaż się w blasku Twego piękna, krocz triumfalnie i panuj nad sercami".
Ciało to było poranione biczami oprawców i Jezus mógł powiedzieć o sobie: "Ja jestem robak, a nie człowiek", a przecie to On budzi podziw świętych i porywa ich serca. Czy kiedykolwiek uważano za hańbę znoszenie upokorzeń i cierpień oraz oddanie życia za tych, których się kocha?
U wszystkich narodów było zawsze chlubą dla żołnierza oddać życie za Ojczyznę, dla ojca - poświęcać się dla swoich dzieci, dla przyjaciela - przelać krew w obronie przyjaźni. Któż więc miałby odwagę sądzić, że cierpienie i śmierć dla wyzwolenia dzieci Bożych z wiecznych mąk, mogłoby być niegodne Boga?
Bóg jest nieskończony w swojej miłości, nic więc dziwnego, że daje nam wspaniałe jej dowody i ukazuje daleko większe oddanie, niż byłyby zdolne do tego wszystkie stworzenia. To właśnie odpowiada Jego dobroci. Czy człowiek mógłby być do tego stopnia niewdzięczny, by przypisywać złe zamiary Bogu, który dla nich cierpiał i umarł? Co by powiedziano o dziecku, które wystąpiłoby przeciw ojcu, który poświęcił swoje życie dla jego ocalenia?
Święci mieli więcej serca i nic ich tak nie przynaglało do miłowania Boga jak świadomość, że Bóg ich umiłował ponad wszelką miarę. "Caritas Christi urget nos" - "Miłość Chrystusowa przynagla nas". "Mój Jezus jest tym dla mnie droższy, im bardziej uniżył się" - powiedział św. Bernard. Król nie zlekceważy ran żołnierza odniesionych na polu walki w obronie jego sprawy. Rozczuli się tym głębiej, im bardziej okaleczone jest ciało rannego. Czy my, poddani Najwyższego Króla, ukrzyżowanego z miłości do nas, nie potrafimy odczytać Jego nieskończonej miłości z ran nóg i rąk, które odniósł dla naszego zbawienia?
Jeżeli nawet podczas męki piękność Jezusa uległa przyćmieniu to przyćmienie trwało zaledwie kilka godzin.
Jezus, Zwycięzca Śmierci, wyszedł żywy z grobu i ukazał się kilkakrotnie swoim Apostołom, świętym niewiastom, a przy innej okazji ponad pięciuset zgromadzonym świadkom, z których bardzo wielu poniosło śmierć męczeńską dla potwierdzenia swego świadectwa o zmartwychwstaniu Zbawiciela.
Właśnie w obecności Apostołów wstąpił do nieba przyozdobiony człowieczeństwem oraz niewypowiedzianą chwałą zmartwychwstania.
Z tym człowieczeństwem poszedł zasiąść po prawicy swego wszechmogącego Ojca. Z tym człowieczeństwem, które pozostanie na zawsze z Nim złączone, przyjdzie na końcu czasów sądzić wszystkie narody i wszystkich ludzi. Jemu bowiem Bóg przekazał wszelką władzę sądzenia, zarówno tych, którzy dla swego uświęcenia skorzystają z Jego zasług, jak i tych, którzy nadużyją Jego łask.
W tym właśnie człowieczeństwie będzie jaśniał jak słońce na sklepieniu niebios i na wieki odbierać będzie uwielbienie aniołów i ludzi, bowiem na imię Jezusa "zegnie się każde kolano istot niebieskich, ziemskich i podziemnych" (Flp 2,10).
To piękne ciało zmartwychwstałego Jezusa wprawi w zachwyt nasze oczy, kiedy będą patrzeć na Niego. Podobnie uszczęśliwieniem dla naszych dusz będzie obraz Jego Bóstwa. Jezus jest naszym Bogiem, naszym Stwórcą, który stawszy się człowiekiem, został naszym Odkupicielem. On jest naszym początkiem i naszym ostatecznym celem. On stał się również naszą drogą, aby do tego celu nas doprowadzić.
Jezus powiedział: "Ja jestem drogą, prawdą i życiem". Jemu cześć, chwała i dziękczynienie. Jemu miłość serc naszych i uwielbienie duchów anielskich, które jednym głosem śpiewają:
"Baranek zabity godzien jest wziąć potęgę i bogactwo i mądrość i moc i cześć i chwałę i błogosławieństwo" (Ap 5,12).
To Ten, którego wymieniamy na pierwszym miejscu spośród członków Świętej Rodziny. On jest Jej centrum i sercem - tak samo jak jest nim dla Kościoła na całej ziemi i w niebie. Jest On również centrum całego świata.
Starożytny świat tęsknił za Nim wiele tysięcy lat, oczekując w Nim obiecanego Odkupiciela. On jest Tym, którego przepowiadali prorocy i którego pragnęły wszystkie narody.
Od chwili Jego przyjścia nowy świat wierzy w Niego i oddaje Mu cześć.
Dlaczego więc my, uczestnicy Jego odkupienia, dzieci Jego Kościoła, czciciele Świętej Rodziny, nie mielibyśmy składać Mu naszego uwielbienia, dziękczynienia i ofiarować miłości naszych serc?
Przykład - Krystyna Janson
Była piątym dzieckiem margrabiego Jansona. Od wczesnego dzieciństwa przejawiała tak wiele skłonności do pobożności, że margrabina brała ją zawsze ze sobą na modlitwę. W czwartym roku życia, kiedy w noc Bożego Narodzenia długo się modliła, zapytano ją o czym myślała.
- O ubóstwie Dzieciątka Jezus, odparła. Aby upodobnić się do Niego, rozdarłam swoją sukienkę.
W szóstym roku życia mówiła wciąż o tym, że zostanie zakonnicą.
- Chcę, powtarzała, zostać oblubienicą Boskiego Dzieciątka Jezus.
I rzeczywiście wstąpiła w bardzo młodym wieku do klasztoru sióstr Wizytek. Był to owoc przykładów z życia Jezusa. Po swojej profesji wypowiedziała nieubłaganą walkę zasadom tego świata. Wyrzuciła je ze swej pamięci. Nie chciała wcale słuchać o wojnach ani o wielkich koligacjach.. Nie chciała słyszeć o małżeństwie swego brata, margrabiego Jansona, podkreślając, że nie chce się zajmować sprawami rodziny. Największą pokutą było dla niej to, że jej krewnych wynoszono do wielkich godności i zaszczytów.
Pewnego dnia zapytano ją, czy nie byłaby szczęśliwa, gdyby jej brat, ksiądz Janson, został mianowany biskupem.
- Byłoby to dla mnie tak wielkie zmartwienie - odpowiedziała - że gdybym mogła znaleźć u niego jakieś wady, chętnie zgłosiłabym je królowi dla uniknięcia tego nieszczęścia. Gdybym myślała inaczej, nie byłabym chrześcijanką i nie kochałabym swego brata.
Kiedy się dowiedziała, że jeden z jej stryjów otrzymał jakąś godność, powiedziała:
- Trzeba niestety przyznać, że ręka Boska smaga i karze moją biedną rodzinę, skoro spadają na nią największe dobra ziemskie.
Szesnaście lat po profesji i w trzydziestym szóstym roku życia, nadeszła chwila jej śmierci. Trzymając w ręce krucyfiks z brązu powiedziała:
- Mam mojego Umiłowanego i nie pozwolę Mu się wymknąć, dopóki nie wprowadzi mnie do niebiańskiej Ojczyzny.
Kiedy krucyfiks wysunął się z jej dłoni, szukała go wszędzie mówiąc:
- Ukrył się, ale ja potrafię Go znaleźć.
Kiedy zmorzył ją sen, rzekła do pielęgniarki:
- Nie chciałabym żeby Oblubieniec zastał mnie we śnie. Obudź mnie, gdy trzeba będzie Go przyjąć.
Kiedy pielęgniarka rozpoznała po biciu serca, że zbliża się ostatnia chwila, rzekła:
- Oto Oblubieniec nadchodzi i wieczność się zbliża.
- Ach! odpowiedziała konająca. Nie śpieszy się On za bardzo Ale czemu płaczesz, moja siostro? Umieram taka szczęśliwa, a ty się smucisz z mojego szczęścia?
Tak umierają ci, którzy od młodości naśladowali Jezusa.
Źródło: Jean Berthier MS, Kult i naśladowanie Świętej Rodziny, Ciechocinek 2003.