9/ Wytrwałość

Wytrwałość to cnota, która pozwala nam trwać w dobrym pomimo długotrwałych trudności. Jej towarzyszką jest stałość, która czyni człowieka niezachwianym w dobrym, tak że w największych nawet trudnościach zachowuje spokój ducha. Cnota ta jest konieczna do życia chrześcijańskiego. "Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony" (Mt 10,22). Mówi o tym św. Hieronim: "Niewiele pomoże dobrze rozpocząć, jeżeli źle się kończy. Judasz rozpoczął dobrze, czynił cuda, głosił Ewangelię, a jednak z rozpaczy powiesił się. Paweł zaczynał źle, prześladował początkowo wierzących w Chrystusa, ale stał się Apostołem Narodów". Uczmy się więc w szkole Świętej Rodziny wytrwałości w łasce, w praktykowaniu cnót, oraz stałości, by się nie zaprzeć i nie zniechęcać w trudnościach.

U Jezusa nie mogło być mowy o niestałości i słabości w wypełnianiu posłannictwa na ziemi. Mógł powiedzieć jak Jego Ojciec: "Ja jestem Panem i nie zmieniam się". Szedł w swoim życiu naprzód, jak słońce w swoim biegu, świecąc coraz jaśniejszym blaskiem swojego przykładu, aż do szczytowego punktu swej drogi, kiedy to w trzydziestym trzecim roku życia oddał swoje życie na krzyżu i pozostawił przykład bohaterskiej ofiary.

Umacniani przez Niego Maryja i Józef, byli zawsze niezachwiani i nigdy nie doznali żadnej przeszkody w praktykowaniu cnót. Józef sprawiedliwy jeszcze przed swoimi zaślubinami z Maryją, wzrastał w swej sprawiedliwości aż do swej szczęśliwej śmierci, kiedy to pokrzepiał go sam Jezus i Jego Najświętsza Matka.

Maryja przeżyła Józefa, a nawet i Jezusa. Kiedy przerażeni Apostołowie wybrali ucieczkę, towarzyszyła Jezusowi w bolesnej Męce. Płakała jako Matka, ale nie ugięła się, gdyż była silną niewiastą, taką, jaką wysławiają święte księgi. Była gotowa cierpieć z Jezusem dla zbawienia świata. Przyjęła na swe ręce Ciało zdjęte z krzyża. Po wstąpieniu Jezusa do nieba, pozostała sama na ziemi, by być oparciem dla Apostołów i pierwszych chrześcijan. Jej miłość nieustannie wzrastała w atmosferze cierpienia do tego stopnia, że nie mogła już się zmieścić w śmiertelnym ciele, dlatego Jej święta dusza wyrwała się z ziemi, by przenieść się na łono Boga, dla którego jedynie żyła.

"Uważajcie na siebie, byście nie utracili tego, coście zdobyli pracą, lecz żebyście otrzymali pełną zapłatę" (2 J, 8). Bóg powiedział również przez proroka Ezechiela: "Gdyby sprawiedliwy odstąpił od swej sprawiedliwości i popełniał zło, naśladując wszystkie obrzydliwości, którym się oddaje występny, czy taki będzie żył? Żaden z wykonanych czynów sprawiedliwych nie będzie mu poczytany, ale umrze z powodu nieprawości, której się dopuszczał, i grzechu, który popełnił" (Ez 18, 24). Biada temu, kto żyje w grzechu i ryzykuje śmierć w takim stanie, bo naraża się na potępienie. Jeżeli jednak ktoś raz uwolnił się od grzechu powinien pamiętać o słowach Chrystusa: "Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego" (Łk 9,62).

Trzeba więc czuwać i modlić się, byśmy nie popadli w pokusę. Czuwanie chroni przed niebezpieczeństwem, a modlitwa zapewnia pomoc Bożą. Nikt nie ma prawa ani pewności odnośnie wytrwania w dobrem do końca, ale z całą pewnością można sobie tę łaskę wyprosić przez modlitwę.

Święty Alfons Liguori zaleca usilnie prosić codziennie Boga o tę największą z łask, od której zależy nasze zbawienie. Św. Jan Apostoł napomina nas: "Trzymaj co masz, by nikt twego wieńca nie zabrał" (Ap 3,11) i "Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci wieniec życia" (Ap 2,10). "W czynieniu dobrze nie ustawajmy, bo gdy pora nadejdzie, będziemy zbierać plony, o ile w pracy nie ustaniemy" (Ga 6,9). Nasze szczęście w niebie nie będzie miało przerwy ani końca. Zapłata Boża trwa na wieki.

Jezu, Maryjo, Józefie święty, dajcie nam udział w Waszej wytrwałości w dobrem, pomimo trudności i doświadczeń. Jesteśmy jak słabe trzciny, którymi miota wiatr pokus i utrapień. Jeżeli jednak Wy jesteście z nami, to któż przeciwko nam? Bądźcie z nami w życiu i przy śmierci. Jezu, Maryjo, Józefie święty, oświecajcie nas, dopomagajcie nam, ratujcie nas!

Przykład - Święty Jacek, dominikanin

Św. Jacek był przy ołtarzu, kiedy Tatarzy nagle napadli na Kijów, gdzie wówczas przebywał. Zaczęli plądrować i palić miasto. Doniesiono mu, że nie ma czasu do stracenia, jeżeli chce się jeszcze wymknąć barbarzyńcom i pożarowi. Natychmiast chwycił w rękę puszkę z Najświętszym Sakramentem dla ustrzeżenia go przed profanacją i skierował się ku drzwiom. Przechodząc przed statuą Matki Bożej, wziął ją również na ręce mimo że była bardzo ciężka. Stała się jednak w jego rękach lekka jak piórko, Niosąc ten podwójny święty ciężar, doszedł bezpiecznie do bramy miasta i skierował się w stronę Polski. W ten sposób wyratował się od Tatarów i płomieni. Ponieważ Dniepr zagrodził mu drogę, a nie było w pobliżu żadnej łódki ani przewoźnika, poszedł przez wodę, która stała się twarda pod jego stopami. Przez długi czas było widać jego ślady na rzece. Czterystu świadków zeznało na procesie kanonizacyjnym, że widzieli to na własne oczy.

Nabożeństwo do Eucharystii i Najświętszej Dziewicy, to środki, które pomagają wyzwolić się z zasadzek szatana i z płomieni ludzkich namiętności oraz pokus. Dzięki tym środkom możemy wytrwać w dobrem do końca.

Źródło: Jean Berthier MS, Kult i naśladowanie Świętej Rodziny, Ciechocinek 2003.