6/ Modlitwa

Najpotrzebniejszym człowiekowi aktem religijnym jest modlitwa w ścisłym tego słowa znaczeniu, w której zwracamy się do Boga, Stwórcy wszelkich dóbr, świadomi, że sami z siebie niczego nie posiadamy, prosimy Go więc o to, czego nam względnie naszym bliźnim, brakuje, zarówno dla ciała, jak i dla duszy. Jezus łączył z uwielbieniem Boga i z dziękczynieniem również modlitwę błagalną. Św. Tomasz mówi, że wypadało, by Jezus Chrystus, zgodnie ze swoją ludzką naturą modlił się, żeby wyprosić u Boga Ojca dla tej natury to, czego jej jeszcze brakowało, a mianowicie wsławienie Jego Imienia oraz uwielbienie Jego ciała. Przede wszystkim jednak wypadało, żeby modlił się za nas. Zresztą, modląc się za Siebie samego, modlił się również za nas, ponieważ wszystkie Jego tajemnice, a przede wszystkim Jego zmartwychwstanie, chwalebne wniebowstąpienie i głoszenie światu Ewangelii, dokonały się ze względu na nas.

Dziewicze łono Maryi, w którym został poczęty, było również tabernakulum, w którym modlił się przez dziewięć miesięcy. Betlejem, Egipt, długie lata pobytu w Nazarecie, zostały uświęcone przez Jego nieustanną modlitwę. Jezus jest takim nauczycielem, który najpierw praktykuje to, czego później ma zamiar nauczać. Kiedy później powie: "Trzeba się zawsze modlić i nigdy nie ustawać", poleci swoim wiernym tylko to, co sam najpierw praktykował.

Maryja jest najwierniejszym odbiciem Jezusa i nie ma w Niej żadnej przerwy w zjednoczeniu z Bogiem, we wzlotach ku Niemu, w błaganiach o zbawienie świata. Słusznie stosuje się do Niej słowa Pieśni nad Pieśniami: "Ja śpię, lecz moje serce czuwa". Dusza Maryi, przeniknięta nadprzyrodzoną światłością, nigdy nie traciła Boga z oczu, ale zawsze czuwała, by kochać Go i modlić się do Niego.

Święty Józef, świadek codziennych modlitw Jezusa i Maryi, o każdej porze dnia łączył z Nimi swoje własne modlitwy. Skoro życie świętych było życiem modlitwy, musiało być takim również życie św. Józefa, męża sprawiedliwego i świętego w pełnym tego słowa znaczeniu. Dlatego w kolejnych rozważaniach zastanowimy się nad koniecznością modlitwy i wewnętrzną postawą na modlitwie.

Artykuł 1 - Konieczność modlitwy

Jezus, Maryja i Józef modlą się o nasze zbawienie. Ono jest nieustannym przedmiotem Ich troski. My zaś, biedni, słabi i grzeszni, mielibyśmy się nie martwić o to i zaniedbywać modlitwę, albo odmawiać ją niedbale? Nie zapominajmy o tym, że modlitwa jest ważnym środkiem do zbawienia. Nic nie jest bardziej potrzebne do życia chrześcijańskiego niż ona. Skoro Bóg, któremu winniśmy bezwzględne posłuszeństwo, zaleca ją nam na wielu miejscach Pisma świętego, czyni to tylko dla naszego, a nie dla swojego pożytku. Zaniedbywanie bowiem i zaniechanie modlitwy pozbawia nas niezbędnej pomocy do zbierania zasług na niebo. Tą pomocą jest łaska, bezinteresowny dar Boga, bez którego nie jesteśmy zdolni wierzyć, ufać, ani kochać Boga tak, jak należy.

Bez niej nie potrafimy nawet wzbudzić dobrej myśli, ani wymówić imienia Jezus w sposób zasługujący na niebo. Nie zdołamy również przezwyciężyć pokus szatana. Niebo jest zbyt wysoko i nie zdołamy go osiągnąć, jeżeli Bóg nie wesprze nas swoją dłonią. Posiadanie Boga, najwyższego Dobra, jest tak wielką nagrodą, że jest rzeczą niemożliwą zasłużyć na nie bez łaski Bożej.

Bez łaski Bożej grzesznik nie potrafi podnieść się ze swego upadku, a sprawiedliwy nie zdoła wytrwać w wierności do końca. Podobnie jak najzdrowsze nawet oko nie może nic zobaczyć, jeżeli nie zostanie oświecone przez światło, tak też nawet najdoskonalej usprawiedliwiony człowiek, nie zdoła wytrwać i dobrze żyć, jeżeli nie wspiera go łaska Boża. Chrystus powiedział: "Beze Mnie nic uczynić nie możecie". Św. Augustyn zauważył, że Jezus nie powiedział: niewiele możecie uczynić, ale: nic nie możecie uczynić. Bez pomocy Tego, bez którego nic nie można uczynić, nie możemy uczynić wiele ani nawet bardzo mało. Łaska jest więc niezbędna do uniknięcia zła i do pełnienia dobra.

Jesteśmy zawieszeni nad przepaścią grzechów ciężkich na nici łaski Bożej. Bez niej spadlibyśmy do niej pod własnym ciężarem. Nie istnieje żadne zło, żaden haniebny czyn, którego nie bylibyśmy w stanie popełnić. Łaska sprawia w naszej duszy to, że możemy się oprzeć niebezpieczeństwu zepsucia. Jest ona dla duszy tym, czym jest sól dla mięsa: chroni je przed zepsuciem i rozkładem. Praktykowanie dobrych uczynków uprawiane nawet przez długie lata, nawet najbardziej bohaterskie czyny, największe znajomości, najgorętsze uczucia, szlachetne przyzwyczajenia wyrosłe z długoletniej praktyki, nie zwalniają człowieka od konieczności wspierania go przez łaskę Bożą.

Chociażby jakaś cząsteczka powietrza była codziennie oświetlana przez słońce nawet przez okres sześciu tysięcy lat, nie nabędzie zdolności oświetlania samej siebie i nadal będzie potrzebować promieni słonecznych tak samo jak na początku. Nasze ciało po osiemdziesięciu latach życia nie może w dalszym ciągu obejść się bez duszy, tak samo jak w pierwszej chwili, gdy zostało przez nią ożywione. Ciało bowiem nie ma życia samo w sobie, a powietrze nie ma samo w sobie światła, dlatego nie może się samo oświetlić, a ciało samo ożywić się.

Podobnie i człowiek, chociażby nawet bardzo długo, przy pomocy łaski Bożej, zachowywał jak najdoskonalej przykazania Boże i praktykował w stopniu heroicznym wszystkie cnoty, odnosząc najwspanialsze zwycięstwa nad wrogami swego zbawienia i doszedł w ten sposób do najwyższego stopnia świętości, nie stałby się przez to samo zdolny do spełnienia o własnych siłach najmniejszego nadprzyrodzonego czynu, ani do pokonywania niebezpiecznych pokus. Łaska Boża jest mu w dalszym ciągu potrzebna do wytrwania w dobrym aż do śmierci . Naturalne możliwości nie dają mu do tego potrzebnej siły. O tej prawdzie poucza go codzienne doświadczenie. Widzimy często, że dusza trwająca bardzo długo w wierności służbie Bożej, nagle chwieje się pod wpływem wyobrażeń, którymi przedtem gardziła i brzydziła się. Bóg chce jej przez to pokazać, do czego byłaby zdolna, gdyby On jej nie pomagał.

Nawet święci, którzy otrzymali tak wiele światła w związku z prawdami wiary i zakosztowali tak wiele pociech, musieli przeżywać jednak chwile słabości. Ich duch był pogrążony w ciemnościach, a ich serca doświadczały uczucia pozbawienia wszelkiej pociechy. W takim stanie musieli stwierdzić, że ich uprzednie oświecenia i pociechy nie pochodziły z ich własnej siły lecz wyłącznie z łaski Bożej. Natura ludzka jest zawsze taka sama, niezależnie od tego, czy człowiek postępuje dobrze czy źle, niezależnie od tego czy doznaje od Boga pociechy, czy też czuje się opuszczony. Jeżeli człowiek jest wierny Bogu, otrzymuje te dary dzięki łasce Bożej.

Chociaż jesteśmy tak słabi i bezsilni, zmuszeni jesteśmy walczyć z groźnymi wrogami; pierwszym z nich jest szatan. Jest on ogarnięty nieubłaganą nienawiścią w stosunku do człowieka i angażuje cały swój rozum i bardzo długie doświadczenie jedynie w tym celu, by zastawić na nas swoje sidła. Jego potęga jest tak wielka, że według słów Pisma świętego, nie ma na ziemi siły, która mogłaby się z nią równać (Hi 41,24). Jego zuchwalstwo powiększają jeszcze zwycięstwa, jakie odniósł i odnosi wciąż nad ogromną liczbą ludzi, którzy mu ulegają. "Jak lew ryczący krąży, szukając kogo pożreć" (1 P 5,7). Pomaga mu w tym świat razem ze swoją próżnością, która oczarowuje swymi ponętami, upaja bogactwem, które osłabia wolę. Niemal wszystkie stworzenia mogą stać się pułapką dla tych, którzy są nierozumni i nie mogą się od niej uwolnić. W walce, jaką szatan toczy z nami, posiada jeszcze jednego sprzymierzeńca, jeszcze groźniejszego, bo znajdującego się w naszym wnętrzu. Tym wewnętrznym zdrajcą jest nasze ciało wraz ze swymi wypaczonymi skłonnościami i upodobaniami, z wadami i namiętnościami, które wspólnie z szatanem walczą przeciwko nam i obalają nasze najbardziej stanowcze decyzje i postanowienia oraz osłabiają nasze męstwo.

Czy można zatem dziwić się, gdy się widzi, że padają nawet cedry Libanu, czyli ludzie o wielkiej mądrości i świętości? Któż był mądrzejszy od Salomona? Ale on także zaczął oddawać cześć bożkom. Któż był świętszy od Dawida? Uwikłał się on jednak w cudzołóstwo i zabójstwo. Któż był silniejszy od Samsona? Uległ on zwodniczym wdziękom Dalili. Kim my jesteśmy obok tych ludzi?

Jeżeli giganci zostali zwaleni z nóg, to co się stanie z małymi dziećmi? Jeżeli filary, które wydawały się tak mocne, runęły, co się stanie z nami, słabymi trzcinami? Jeżeli burza zatapia lub rozbija o skały ogromne okręty, co się stanie z małymi barkami, jeżeli nie obroni ich siła wyższa i nie pomoże im uniknąć rozbicia? Jesteśmy do tego stopnia uzależnieni od łaski, że bez niej największy święty może stać się największym zbrodniarzem, przeciwnie, przy jej pomocy największy grzesznik może stać się Bożym wybrańcem.

Skoro łaska jest niezbędna dla wszystkich do zbawienia, i potrzebują jej zarówno grzesznicy jak i sprawiedliwi, to widać wyraźnie, że pomoc ta jest nam udzielana przez Opatrzność w zwyczajnym porządku tylko dzięki modlitwie. Wynika stąd na podstawie wypowiedzi św. Alfonsa Liguori, że modlitwa jest koniecznie potrzebna do zbawienia: "Zgodnie ze zwyczajną ekonomią zbawczą jest rzeczą niemożliwą, by chrześcijanin mógł się zbawić bez zwracania się do Boga z prośbą o łaski konieczne do zbawienia". Modlitwa jest więc sprawą życia i śmierci. Zrezygnować z modlitwy znaczy zrezygnować z nieba. Modlić się, to znaczy używać klucza, którym można otworzyć niebo. Jeśli nie chcecie zginąć na wieki, módlcie się, módlcie się, módlcie się! Chcielibyśmy bardzo pomóc wszystkim ludziom zrozumieć bezwzględną konieczność modlitwy. W tym celu opublikowaliśmy książkę pod tytułem: "Klucz do nieba". Znajduje się w niej rozwinięcie tego najważniejszego ze wszystkich tematu. Jest w niej również zbiór najważniejszych modlitw ubogaconych odpustami, oraz wiele innych pobożnych praktyk. Pragniemy gorąco, aby ta książka dotarła do wszystkich wiernych jako podręcznik modlitwy.

Trzeba przekazać to wszystkim rodzinom i wspólnotom zakonnym. Biada rodzinom, których członkowie już się nie modlą. Szczęśliwe te rodziny, w których panuje duch modlitwy. Szczęśliwe są te wspólnoty zakonne, w których, za przykładem Marty, można byłoby się skarżyć, że dla praktyki modlitewnej zapomina się o zewnętrznych zajęciach. W takich wspólnotach rodzą się święci.

W następnym artykule przejdziemy do praktycznej strony modlitwy.

Przykład - Pani de Chantal

Pani de Chantal, każdego ranka, zimą około godziny 6-ej, a latem nieco wcześniej, zanim rozpoczęła swoje modlitwy, wchodziła do pokoju dzieci, budziła je, ubierała, a kiedy już były gotowe siadała między nimi i uczyła je modlitwy. Po wspólnej modlitwie zalecała starszym dzieciom kwadrans rozmyślania. Wszyscy uczestniczyli codziennie we Mszy świętej.

Ta święta niewiasta, przeświadczona, że bez uczestnictwa w tej Najświętszej Ofierze dzień jest bardzo pusty, nie żałowała sił ani trudu, by nauczyć dzieci pobożnego uczestniczenia w niej.

Uczyła dzieci wznosić od czasu do czasu myśli i serca ku Bogu, szczególnie wtedy, gdy zegar wybijał godziny. Zalecała im również odmawiać głośno modlitwy przed i po posiłku. W ten sposób tworzyła w ich sercach atmosferę modlitwy, która jeżeli sama nie jest cnotą, to jest jej gwarancją i przygotowaniem do niej.

Artykuł 2 - Praktyka modlitwy

Aby nie narazić się na zarzut stawiany przez św. Alfonsa Liguori autorom, którzy w swoich książkach z zakresu duchowości zbyt mało mówią o modlitwie, postaramy się możliwie jak najzwięźlej rozważyć gdzie, kiedy i jak trzeba się modlić, nie tracąc przy tym z oczu Świętej Rodziny, która powinna być zawsze naszym wzorem.

§ 1. Gdzie się modlić?
Jezus, Maryja i Józef modlili się wszędzie: w stajence betlejemskiej, w drodze do Egiptu i do Nazaretu, w Ojczyźnie i na wygnaniu. Jak wszyscy wierni Izraelici, udawali się na modlitwę do synagogi w miejscowości gdzie mieszkali. W dni świąteczne, kiedy był obowiązek pielgrzymowania do świątyni jerozolimskiej, udawali się tam razem ze wszystkimi na modlitwę.
Cały świat jest jedną świątynią, gdyż Bóg ze swej istoty jest wszędzie obecny, wszędzie słucha naszych próśb, a my wszędzie potrzebujemy Jego pomocy. Wszędzie jesteśmy w jednakowym stopniu zagrożeni i wszędzie powinniśmy wzywać Boga na pomoc. Jednak, zgodnie z radą Jezusa, w normalnych warunkach najkorzystniej jest modlić się w miejscu odosobnionym, gdzie lepiej można się skupić. "Gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca swego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie" (Mt 6,6).

Na pewno nie chciał przez to zabraniać nam wspólnej modlitwy, gdyż innym razem powiedział wyraźnie: "Gdzie bowiem dwaj lub trzej gromadzą się w imię moje, tam Ja jestem pośród nich". Nie ma żadnej wątpliwości, że w Nazarecie Jezus, Maryja i Józef łączyli się codziennie we wspólnej modlitwie. Dom Nazaretański stanowił szczególne sanktuarium, w którym Święta Rodzina wspólnie się modliła. Dlatego ludzie ogarnięci gorliwością, zajmujący się obecnie szerzeniem kultu Świętej Rodziny usilnie zalecają, by we wszystkich rodzinach znajdowała się jakaś kapliczka, przyozdobiona ze smakiem, gdzie na honorowym miejscu byłby umieszczony obraz Świętej Rodziny, dokąd każdy mógłby pójść od czasu do czasu, by złożyć swoje radości i troski w sercach Jezusa, Maryi i Józefa, prosząc o Ich błogosławieństwo. Niech rodziny będą na tyle odważne, by urządzić sobie taką domową kapliczkę i odmawiać w niej swoje wspólne codzienne modlitwy, a przynajmniej wieczorem.

Jeżeli z powodu ciasnoty mieszkania nie można przeznaczyć na ten cel osobnego pomieszczenia, to nie ma chyba takiej rodziny, która nie mogłaby przyozdobić odpowiednio głównej izby, umieścić w niej krzyża oraz religijnych obrazów i uczynić z niej miejsca wspólnej modlitwy. Tego właśnie pragnął Ojciec święty, zobowiązując członków Stowarzyszenia Świętej Rodziny do wspólnej modlitwy przed obrazem Rodziny Nazaretańskiej.

Kiedy wszyscy modlą się wspólnie, taka modlitwa ma większe znaczenie u Boga, a Jezus obiecał jej szczególną skuteczność. Ponadto członkowie rodziny nie mają tyle pokus do opuszczania tego najważniejszego obowiązku chrześcijańskiego. Jest bardzo ważne, by dzieci i służba razem z rodzicami i chlebodawcami trwali na kolanach przed Ojcem wielkiej ludzkiej rodziny i przedstawiali Mu swoje prośby.

Jeżeli ktoś kiedyś odmówi przyłączenia się do wspólnej rodzinnej modlitwy, niech pozostali przyprowadzą go nazajutrz do stóp krzyża lub do obrazu Świętej Rodziny. Jeżeli taki zwyczaj w domu nie istnieje, ojciec, matka, dzieci i służba będą często opuszczać na swoje nieszczęście ten święty obowiązek. Rodzice daremnie będą przypominać o obowiązku modlitwy, a ich wołanie nie poparte własnym przykładem będzie bezowocne. Ważne jest więc, aby małżonkowie od pierwszych dni swego życia małżeńskiego wprowadzali ten chwalebny zwyczaj, który stanie się dla nich gwarancją jedności i szczęścia, jeżeli go wiernie przestrzegać będą.

Kardynał Guibert napisał: "Nie ma lepszego sposobu na podtrzymywanie więzów szczerego uczucia między małżonkami, niż zjednoczenie serc we wspólnej czci oddawanej Temu, który przyjął ich święte przysięgi. W trakcie długiego wspólnego pożycia, nie wszystkie dni życia są do siebie podobne. Są szczęśliwe lub mniej pogodne. Czasem nawet ciemne chmury gromadzą się wówczas, gdy oczekuje się pokoju i niezmąconej radości. Te nieuniknione nieszczęścia w ludzkiej sytuacji życiowej nie mają wielkiego znaczenia, jeżeli przemijają, stają się natomiast niebezpieczne, jeżeli są długotrwałe lub gdy powracają. Wtedy wyobraźnia wyolbrzymia wzajemne urazy, umysły się burzą, rany się otwierają, a powstała zła atmosfera zatruwa nawet sprawy najbardziej obojętne. Zaczyna się zwykle od chłodnych rozmów, które przechodzą później w nienaturalną wymianę zdań, przy czym dochodzi często do nieodpowiedzialnego zachowania się, a wzajemne zarzuty, które początkowo nie miały wielkiego znaczenia, prowadzą później do głośnych i gorszących podziałów, które z kolei doprowadzają bardzo często do rozbicia rodzin.

Jakże wielu nieszczęść udałoby się uniknąć, gdyby w początkach drobnych nieporozumień znalazł się wierny, oddany, a jednocześnie dość wpływowy przyjaciel, aby zahamować rozwój nieporozumień i przeszkodzić smutnym i opłakanym ich konsekwencjom. Chrześcijańscy małżonkowie, takiego przyjaciela znajdziecie przy domowym ołtarzyku, przed którym będziecie się codziennie modlić ze swymi dziećmi. Jeżeli w ciągu kończącego się dnia wynikły jakieś konflikty, dokonajcie aktu wzajemnego przebaczenia waszych błędów w obecności tego Boga, którego powinniście wszyscy prosić o wybaczenie przewinień. Każdy dzień rozpoczynajcie na nowo ze wzajemną wyrozumiałością. W ten sposób nie pozwolicie na gromadzenie się problemów i będziecie się wzajemnie odnawiali w prawdziwej chrześcijańskiej miłości, która rozpoczęła się w pierwszych dniach waszego związku. Nie znamy nic skuteczniejszego i mocniejszego dla utrzymania trwałości i świętości związku małżeńskiego niż modlitwa uwielbienia wznosząca się jednocześnie z serc małżonków do miłosiernego Boga.

Nie ma potrzeby zalecać wspólnej modlitwy wspólnotom zakonnym. Przecież reguła prowadzi mieszkańców tych świętych oaz do stóp Boga na wspólną modlitwę, dlatego z większą obfitością spływają na nich łaski z wysoka. Daj Boże, aby była im obca wszelka rutyna, a dusze które mogłyby ostygnąć, niech pobudza do gorliwości zapał innych oraz przykład Świętej Rodziny, aby ich modlitwy sprowadzały łaski Boże nie tylko na ich wspólnoty, ale również na wszystkie dusze odkupione Krwią Jezusa. Gorliwa modlitwa zakonników i zakonnic jest piorunochronem dla osiedli ludzkich i całych narodów. Należy obawiać się, by piorun nie uderzył w przyszłości w te kraje, z których ich wypędzono.

Skoro wspólna modlitwa zanoszona w rodzinach jest tak zbawienna, to cóż dopiero mówić o tej, która jest zanoszona do Boga w kościołach. Przecież w kościołach i kaplicach wspólnot zakonnych mieszka rzeczywiście Zbawiciel w Najświętszej Eucharystii. On nas tam zaprasza i oczekuje na nas mówiąc: "Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście utrudzeni i uginacie się pod ciężarem, a Ja was pokrzepię". Co za słowa! One bez wątpienia skłoniły św. Alfonsa Liguori do wypowiedzi, że Jezus obficiej rozdziela swoje łaski i swoje światło tym, którzy proszą Go przed Najświętszym Sakramentem.

Gdy kościoły i kaplice są wypełnione wiernymi, jednoczącymi swoje błagalne modlitwy i wznoszącymi je do tronu łaski, jakże mógłby Boski Zbawiciel, który jest tak łaskawy dla grzeszników, który sam się modli, nie otworzyć swego Serca i nie wylać strumieni łask na te tłumy? Czy pomyśleliśmy kiedyś, jak nieszczęśliwi są ci, którzy prawie nigdy nie chodzą do kościoła i ekskomunikują się w ten sposób ze zgromadzenia wiernych?

Lękajmy się o nich, ale oni także niech się lękają o samych siebie, jeżeli w ogóle troszczą się jeszcze o swoje dusze. Powinni się szczególnie modlić w swoich rodzinach, a wtedy zrozumieją, że trzeba przede wszystkim praktykować modlitwę wspólną ze wszystkimi wiernymi w świątyniach.

Przykład - Modlitwa w rodzinie

Rodzice św. Anieli Merici, założycielki Zakonu św. Urszuli, troskliwie wychowywali swoje dzieci w bojaźni Bożej. Dlatego praktykowane były każdego dnia wspólne modlitwy, poranne i wieczorne oraz czytanie duchowne czerpane zwykle z życia świętych. Starali się, żeby w tych ćwiczeniach uczestniczyły nie tylko starsze dzieci, ale również i najmłodsze, aby od najwcześniejszych lat przyzwyczajały się do chrześcijańskiej pobożności. Aniela zbierała z tego pobożnego zwyczaju obfite owoce, które były niewątpliwie zaczątkiem jej świętości.

§ 2. Kiedy się modlić?
Popatrzmy na Świętą Rodzinę. Jezus, Maryja i Józef modlili się nieustannie. Modlili się w dzień i w nocy. Nawet sen nie przerywał modlitwy Jezusa ani Jego Matki. Jak już zauważyliśmy, Ich rozum nie potrzebował zmysłów do poznania Boga i jednoczenia się z Nim. Św. Józef naśladował Ich wiernie. Można więc powiedzieć, że każdy czas jest dobry, by się modlić do Boga, którego można prosić o pomoc w każdej chwili. Są jednak momenty, kiedy modlitwa jest obowiązkiem, kiedy indziej jest wskazana, ale zawsze jest zbawienna.

Jest rzeczą pewną, że ci którzy spędziliby znaczną część swego życia bez modlitwy i uczestnictwa w nabożeństwach, grzeszyliby poważnie, gdyż odmawialiby składania Bogu daniny, do której ma prawo i której się domaga. Ponadto, sami popełnialiby duchowe samobójstwo, pozbawiając się łask potrzebnych im do życia nadprzyrodzonego, a których Bóg udziela zwykle tym, którzy się modlą. Jak zrozumieć, że wśród chrześcijan są ludzie, którzy zaniedbują modlitwę i oddalają się od Boga? Czyżby zapomnieli o tym, że ci którzy oddalają się od Niego, giną? Niech więc inni, którzy znają takich nieszczęśliwych ludzi, zmierzających ku swojej zgubie, spotęgują swoją gorliwość, aby przekonać ich do modlitwy.

Mamy poważny obowiązek modlitwy w czasie wielkich pokus, ponieważ jest rzeczą niemożliwą, by człowiek przezwyciężył je bez pomocy Boga. Król uważałby za zdrajcę komendanta miasta który będąc oblężony przez armię nieprzyjaciela, nie prosiłby o pomoc. Jest się zdrajcą Boga, jeżeli nie prosi się o pomoc, gdy jest się atakowanym przez szatana. Można wprawdzie walczyć z pokusami przykładając się do pracy, unikając samotności, prowadząc budujące rozmowy, a przede wszystkim udając się do kapłana i przedstawiając mu stan, w jakim się znajdujemy. Jeżeli w razie kradzieży podnosi się alarm, złodziej rzuca się do ucieczki. Nie należy jednak zaniedbywać modlitwy, bez której wszystkie inne środki mogłyby okazać się bezskuteczne, podczas gdy modlitwa daje pewność przezwyciężenia wszystkich pokus. "'Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, byście mogli przetrwać". (1 Kor 10,13).
Jeden ze starożytnych ojców pustyni mówił: "Kiedy ścigają człowieka dzikie zwierzęta, chroni się przed ich atakami wchodząc na drzewo. Podobnie, uciekając się do Boga w modlitwie, chronimy się przed atakami szatana".

Jeżeli spojrzymy na naszą przeszłość, możemy się przekonać, że nasze upadki pochodziły z tego, że nie modliliśmy się w czasie pokus, a jeżeli potrafiliśmy wytrwać w łasce, to dlatego, że modliliśmy się. Podobnie będzie także w przyszłości.

Ważnym obowiązkiem jest również modlitwa W intencji społeczności, do której należymy, jeżeli zagraża jej jakieś poważne niebezpieczeństwo. Również w intencji naszych poszczególnych bliźnich, jeżeli znajdują się w jakiejś naglącej potrzebie, a nie możemy im inaczej pomóc, możemy również śpieszyć im z pomocą przez modlitwę. Każdy z nas jest również świadomy ważnego obowiązku uczestniczenia w niedziele i święta w Mszy św., która jest najważniejszą modlitwą publiczną Kościoła.

Rozważywszy okoliczności, w których modlitwa jest obowiązkowa, dobrze będzie zastanowić się nad tym, jakie okoliczności stanowią okazję do modlitwy.

Dawid mówił; "Wieczorem, rano i w południe będę przedstawiał (moje potrzeby Bogu), a On mnie wysłucha". Stąd niewątpliwie powstał zwyczaj u pierwszych chrześcijan odmawiania "Ojcze nasz" rano, w południe i wieczorem. Zwyczaj ten ustąpił miejsca praktyce odmawiania modlitwy "Anioł Pański" trzy razy w ciągu dnia. Spożywamy zwykle trzy posiłki dla wzmocnienia naszego ciała. Czy zatem nie należy również naszej duszy dać trzy razy w ciągu dnia pokarmu modlitwy?

W rodzinie chrześcijańskiej nie siada się do stołu bez modlitwy, a przynajmniej bez znaku krzyża. Jest to przejaw naszej wdzięczności dla Boga, który daje nam chleb codzienny. Wierny pies łasi się z wdzięczności za kość którą mu rzucimy, czy więc mamy być mniej wdzięczni niż on, nie wznosząc myśli ku Temu, który daje nam różne wspaniałe rodzaje pokarmów?

Oprócz praktyki modlitwy przed każdym posiłkiem musimy pamiętać o modlitwie porannej i wieczornej, o której przypomniała wszystkim chrześcijanom Matka Boża na Górze La Salette: "Trzeba dobrze odmawiać modlitwę rano i wieczorem". Rzeczywiście, ile pokus i niebezpieczeństw może nam przynieść dzień i noc, jeżeli nie wyprosimy błogosławieństwa Bożego na te chwile naszego życia.

Początek dnia należy się słusznie Temu, który nam go dał. Czyż więc nie należy już z rana poświęcić w modlitwie Bogu wszystkie nasze uczynki, by zostały uświęcone i nabrały mocy zasługującej na zbawienie. Św. Jan Klimak powiedział, że dzień należy do tego, kto go pierwszy wziął w posiadanie.

Modlitwa wieczorna nie jest wcale mniej zbawienna niż poranna. Pod koniec dnia trzeba podziękować Bogu za otrzymane łaski, prosić o przebaczenie popełnionych błędów i prosić Go o obecność w czasie nocy, gdyż pokusy nocne nie są mniej niebezpieczne niż dzienne.

Wspomniałem już, że najlepiej jest odmawiać te modlitwy wspólnie z całą rodziną. Dla uniknięcia znużenia u osób mniej pobożnych, nie należy tych modlitw przeciągać. Rano należałoby odmówić "Ojcze nasz", "Zdrowaś Maryjo", "Wierzę w Boga", akty wiary, nadziei, miłości i żalu oraz akt ofiarowania Bogu swoich uczynków. Najpraktyczniejsza i najowocniejsza wydaje mi się następująca formuła ofiarowania: "Mój Boże, ponieważ jesteś nieskończenie dobry, kocham Cię z całego serca, i z miłości ku Tobie ofiaruję Ci wszystko, co dzisiaj będą czynił".

Wieczorem odmawia się jedno "0jcze nasz" i "Zdrowaś Maryjo" za zmarłych oraz dodaje się do tego przykazania Boże i kościelne. Wszystko to zajmie tylko pięć minut i każdy, kto ma chociaż odrobinę wiary przyzna, że ten czas został najlepiej wykorzystany ze wszystkich minut całego dnia. W rodzinach, w których wiara jest żywsza można dodać modlitwę zaleconą w danej diecezji lub odmówić różaniec. Można także odprawić czytanie duchowne, by mieć później temat do rozmyślania.

To, co zostało dotychczas powiedziane, jest zrozumiałe dla wszystkich wiernych, chociażby byli mało pobożni. Ci którzy naśladują Świętą Rodzinę, będą sobie wciąż przypominać słowa Boskiego Zbawiciela: "Zawsze trzeba się modlić i nigdy nie ustawać" (Łk 18,1), i będą się usilnie starać o to, by jak najczęściej wznosić swoje serce ku Bogu. Szczęście zbawionych polega na ustawicznym przebywaniu z Bogiem. Nas, biednych śmiertelników, odrywają od tego ziemskie pragnienia. Jest jednak rzeczą pewną, że im bardziej zbliżymy się do zbawionych, tym częściej będziemy zwracać swoją myśl i serce ku Bogu, który zawsze nas słyszy, zawsze jest wśród nas obecny i którego pomocy zawsze potrzebujemy. Otrzymamy wówczas więcej łask i zrobimy większy postęp na drodze do doskonałości.

Nieustanna modlitwa jest prawie zawsze możliwa, nawet dla żyjących w świecie. Niejednokrotnie spotyka się ludzi, którzy prawie nigdy nie tracą z oczu obecności Boga. Wszyscy chrześcijanie powinni się starać o podobne usposobienie. Ziemię zamieszkiwaliby wówczas świeci.

Niech przynajmniej ci, których Bóg powołał do kapłaństwa i życia zakonnego, i którym leży na sercu, by Chrystus mógł zapomnieć o obojętności ludzi światowych, zostaną przeniknięci duchem Świętej Rodziny. Niech ich serca staną się dymiącymi kadzielnicami, z których wynosi się nieustannie do Boga przyjemna woń modlitwy.

Przykład - Maria Leszczyńska

Ta pobożna królowa Francji lubiła uczestniczyć w nabożeństwach Karmelitanek w Compiegne, a po wyjściu zakonnic z chóru pozostawała jeszcze dłużej na modlitwie. Jej syn, Delfin, który pewnego dnia czekał na nią, powiedział: "Mamusiu, czy masz zamiar popaść w niełaskę św. Teresy, ponieważ modlisz się dłużej niż jej córki duchowe?" Królowa odpowiedziała: "Bo moje potrzeby są większe".

§ 3. Jak się modlić?
Jezus, Maryja i Józef w ciszy uwielbiali Boga, dziękowali Mu i prosili Go, bądź też łączyli wspólnie swoje głosy harmonizujące ze sobą, bardziej niż głosy całego nieba, gdyż doskonałość usposobienia ich serc była nieporównywalna. Modlitwa może więc przybierać różne formy. Aby była skuteczna, musi odpowiadać pewnym warunkom. Te formy i warunki modlitwy wymagają szczegółowego omówienia.

I. Różne formy modlitwy

Kiedy modlimy się tylko sercem bez wypowiadania słów i poruszania wargami, modlitwa przybiera wówczas formę modlitwy myślnej, czyli medytacji. W ten sposób bardzo często modliła się Święta Rodzina, dając w ten sposób wszystkim rodzinom i wszystkim chrześcijanom przykład życia wewnętrznego, życia ukrytego przed oczyma ludzi, ale bogatego w oczach Bożych. Bóg jest wszystkim, a stworzenie właściwie nicością. Stworzenia, które jawią się przed naszymi oczyma, rozpraszają nas i powodują, że zapominamy o Bogu, którego nie widzimy. Stanowi to dla nas poważne niebezpieczeństwo. Zajmujemy się bowiem wieloma sprawami, a zapominamy o najważniejszej i jedynie koniecznej trosce o przypodobanie się Bogu.

"Spustoszony jest cały kraj i nie ma nikogo, kto by wziął sobie to do serca" (Jr 12,11). Pochodzi to stąd, że nie odczuwamy wielkości Boga, niegodziwości grzechu ani wartości duszy. Z chwilą utraty Boga zatraca człowiek swoją duszę dla drobnostek. Dziecko, które nie ma rozeznania, chętnie zamieni drogocenny diament na ofiarowane mu jabłko. Rozmyślanie jest modlitwą, która odrywa nas od stworzeń i prowadzi do naszego wnętrza, gdzie pomaga nam odnaleźć Boga, lepiej zrozumieć prawdy wiary oraz wartość dóbr wiecznych.

Jest ono zarówno dla ludzi świeckich, jak i dla zakonników i kapłanów, skutecznym środkiem unikania grzechu, nabywania cnót, dążenia do doskonałości i wzrastania w niej aż do końca. Taka jest nauka wszystkich świętych i mistrzów życia duchowego. Kiedyż to wszyscy zrozumieją?

Nie należy mówić, że nie ma czasu. Czasu wystarczy dla wszystkich. Najwięcej tracą go ci, którzy go źle używają, ponieważ nad niczym nie rozmyślają. Nie należy też udawać, że się nie umie rozmyślać, gdyż bardzo łatwo nożna uzyskać odpowiednie wskazówki od spowiednika, od jakiejś pobożnej osoby, bądź z jakiejś odpowiedniej książki. Nie ma nic prostszego, niż wziąć książkę do rozmyślania, przeczytać wieczorem jakiś urywek dla zapoznania się z tematem, i nazajutrz wziąć ponownie tę książkę i przeczytać to rozważanie jeszcze raz, zastanawiając się nad każdą myślą, przeplatając je postanowieniami postępowania zgodnie z tym, co się przeczytało i prosząc o potrzebne do tego łaski.

Czytanie duchowne jest siostrą rozmyślania. U tych, którzy je praktykują, rodzi niezwykle obfite owoce. Łatwo byłoby wprowadzić tę praktykę jako zwyczaj w rodzinach pod warunkiem, że czytanie będzie krótkie, gdy prace są naglące. Dłuższe może być wtedy, gdy nie ma pilnych prac.

Jezus, Maryja i Józef wyrażali często wspólnie swoje uczucia dla Boga, którymi były przepełnione ich serca i kierowali do nieba swoje wspólne prośby o zbawienie świata. Była to wspólna ustna modlitwa Świętej Rodziny. Mówiliśmy już na ten temat.

Niech nam wystarczy świadomość, że modlitwa jest koniecznością wzniesienia duszy do Boga. Kiedy serce modli się bez pomocy warg, to modlitwa jest doskonała. Kiedy jednak wargi wypowiadają formuły, a nie wkłada się w to serca i odmawia się z przyzwolonym roztargnieniem, albo bez zamiaru modlenia się, wówczas nie ma żadnej modlitwy. Ci natomiast, którzy nie są przyzwyczajeni do rozmyślania, są narażeni na pokusę zaniechania modlitwy w ogóle, co z kolei staje się początkiem wszelkiego zła.

Leon XIII słusznie pragnął, aby członkowie Stowarzyszenia Świętej Rodziny odmawiali swoje modlitwy przed obrazem przedstawiającym Jezusa, Maryję i Józefa. Ten widok ma im pomóc modlić się z uwagą, wspominając gorliwość, z jaką modliła się Święta Rodzina. Święte obrazy ukierunkowują odpowiednio naszego ducha i pomagają w skupieniu. Przede wszystkim jednak jednoczymy się z modlącą się Świętą Rodziną, co wzmacnia nadzieję na wysłuchanie naszych próśb.

Przykład - Święty Proboszcz z Ars

"Kiedy byłem zupełnie sam na polu ze swoją łopatą i motyką - opowiadał często św. Jan Vianney, proboszcz z Ars - modliłem się głośno, a kiedy byłem w czyimś towarzystwie, modliłem się po cichu. Gdybym teraz, gdy zajmuję się duszami, miał tyle czasu na modlitwę co wówczas, gdy uprawiałem swoje pole, jakże byłbym szczęśliwy! Kiedy wypoczywaliśmy po obiedzie, zanim zabraliśmy się do pracy, kładłem się na ziemi jak inni. Udawałem że śpię i modliłem się całym sercem do Boga. To były najpiękniejsze chwile! Kopiąc ziemię motyką, mówiłem do siebie: "Trzeba uprawiać swoją duszę i usuwać z niej chwasty".

W ten właśnie sposób ten młody człowiek nieświadomie przygotowywał się do tego, by zostać świętym kapłanem. Ci, którzy będą go naśladować, chociaż nie staną się osobami duchownymi, na pewno zostaną świętymi.

II. Warunki zapewniające skuteczność modlitwy

Jezus, Maryja i Józef modlili się przede wszystkim o królestwo Boże na ziemi i w niebie. Modlitwa Jezusa opierała się na doskonałej wiedzy, którą otrzymał od swego Ojca, natomiast modlitwa Maryi i Józefa opierała się na niezrównanej wierze. Wszyscy modlili się z bezgraniczną ufnością, że zostaną wysłuchani. "Ja wiem, że Ty Mnie zawsze wysłuchujesz" - mówił Jezus do swojego Ojca. Modlili się zawsze z najwyższym szacunkiem dla Bożego majestatu, a w konsekwencji z głęboką pokorą. Wreszcie, modlili się nieustannie i z wielką wytrwałością. Uczą nas w ten sposób, o co powinniśmy Boga prosić i z jakim usposobieniem się modlić.

1. O co prosić?

Nigdy o złe rzeczy. Taka modlitwa obrażałaby bardzo Boga. Bez poważnych powodów również nie należy się modlić o rzeczy obojętne gdy chodzi o nasz postęp duchowy, ponieważ nie mamy żadnego prawa do ich otrzymania, i gdyby Bóg udzielił nam tego, co może stać się przeszkodą do naszego zbawienia, to chyba dlatego żeby nas ukarać, odmawiając zaś jej nam, okazuje nam swoje miłosierdzie. Iluż ludzi znajdujących w dobrach tego świata okazję do wiecznej zguby, zostałoby świętymi, gdyby zostali ich pozbawieni! Jest jednak rzeczą dopuszczalną prosić Boga o rzeczy potrzebne do życia doczesnego. Sam Jezus nauczył nas tego w "Ojcze nasz": "Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj". Św. Alfons Liguori mówi jednak, że kiedy prosimy o dobra doczesne, powinniśmy czynić to zawsze ulegle i z poddaniem się woli Bożej. Jeżeli Bóg nam ich odmawia, to bądźmy przekonani, że czyni to z miłości, ponieważ widzi w nich niebezpieczeństwo dla naszego dobra duchowego. Wielkiego i bogatego Boga prośmy o rzeczy wielkie. Król mógłby się obrazić, gdyby ktoś z jego poddanych prosił go o szpilkę. Wszystkie dobra tego świata są w oczach Bożych mniejsze niż szpilka w oczach króla. Módlmy się więc nieustannie, aby udzielał nam swojej łaski, która jest zadatkiem wiecznej chwały. Prośmy o Jego świętą miłość, która po uszczęśliwieniu nas tu na ziemi, da nam szczęście w niebie. Prośmy przede wszystkim o wytrwanie w tej miłości do śmierci. Są to prawdziwe dobra, o które zabiegali święci. To one właśnie przygotowują nas do oglądania i posiadania Boga.

2. Módlmy się z usposobieniem Świętej Rodziny

To znaczy z duszą oświeconą światłem z wysoka odnośnie dobroci i bogactwa, odnośnie Opatrzności Bożej. Jak można modlić się do Tego, w kogo się nie wierzy? Jak się do Niego zwracać, skoro nie jest się przekonanym, że może On nam udzielić tego, czego nam brakuje i że jest wystarczająco miłosierny, aby nam tego nie odmówić? Czy chrześcijanin może poddawać w wątpliwość obietnicę, której Pan nam udzielił, że da nam wszystko, o co będziemy Go prosić w sprawach dotyczących zbawienia, jeżeli czynimy to jak należy?

Ta obietnica, którą często powtarzał, budzi w duszy zaufanie, potrzebne, aby modlitwa była skuteczna. Idźmy więc do Niego z sercem otwartym, jak dzieci do swojego Ojca. Niech idą do Niego sprawiedliwi, którzy są Jego prawdziwymi przyjaciółmi. Niech śpieszą tam grzesznicy, ponieważ ramiona tego najlepszego Ojca są dla nich szeroko otwarte jak na przyjęcie marnotrawnego syna, który do Niego powraca. Bądźmy przekonani, że nasze zaufanie do Boga jest miarą łask, które od Niego otrzymamy. Rozszerzajmy więc nasze serca, a Bóg je napełni według całego rozmiaru swojej mocy.

Wiara nie może jednak pozwolić nam zapomnieć o naszej nędzy. Kimże jesteśmy my, którzy stajemy przed obliczem Bożego majestatu, przed którym drżą aniołowie? Św. Bernard porównuje nas do żaby, która wyszła z bagna i chce wejść do królewskiego pałacu. Jak zostałaby tam przyjęta, gdyby weszła z całą swoją zarozumiałością? Jest napisane, że "Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornych obdarza łaską". Kiedy się modlimy, nie żądajmy zwrotu naszego długu, ale prośmy o łaski, do których nie mamy żadnego prawa, a spodziewamy się tylko miłosierdzia Bożego. Gdyby biedak wpadł na pomysł rozkazywania człowiekowi bogatemu, od pomocy którego jest uzależniony, stałby się nieznośnym i zasłużyłby na odepchnięcie. Jesteśmy wobec Boga żebrakami, bądźmy więc przed Nim pokorni. Faryzeusz w świątyni powoływał się na swoje zasługi, celnik natomiast mówił z pokorą: "Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu". I właśnie ten drugi poszedł do domu usprawiedliwiony. Dobry łotr uznał, że zasłużył na męki, na jakie został skazany i mówił pokornie do Jezusa: "Pamiętaj o mnie, kiedy wejdziesz do swego królestwa". Chrystus odpowiedział mu: "Dzisiaj będziesz ze mną w raju". Pokora wprowadziła łotra do nieba jaszcze przed Apostołami. Jeżeli ona ma taką moc gdy człowiek trwa w grzechu, to jakże wielki musi być jej wpływ w stanie łaski? Pycha może zgubić duszę nawet w stanie usprawiedliwienia.

Duch Święty mówi: "Modlitwa biednego, który się upokarza przeniknie obłoki i nie ustanie, aż dojdzie do celu. Nie odstąpi ona aż wejrzy Najwyższy i ujmie się za sprawiedliwym i wyda słuszny wyrok" (Syr 35,17-18).

Bóg poucza nas w ten sposób, że w pokorze modlitwie powinna towarzyszyć wytrwałość. Chociażby nawet Bóg obiecał, że spełni wszystko, o co się modlimy, nie zagwarantował jednak, że wysłucha nas natychmiast. Kto zatem, prosząc o jakąś łaskę, zaprzestanie modlitwy z powodu zniechęcenia lub niedbalstwa, naraża się na to, że nic nie otrzyma. Zgodnie z radą Chrystusa "trzeba się zawsze modlić i nigdy nie ustawać". Jeżeli prosimy przede wszystkim o łaski duchowe, a Bóg opóźnia ich udzielenie, to dlatego, byśmy je lepiej cenili i mieli okazję zasłużenia na łaski, o które prosimy. Jeżeli Bóg odmawia nam tego, o co wytrwale prosimy, udzieli nam z pewnością czegoś pożyteczniejszego niż to czego pragniemy. Trwajmy więc na modlitwie aż do końca naszego życia. Choćbyśmy mieli otrzymać tylko łaskę dobrej śmierci, wszystko byłoby już osiągnięte.

Święta Rodzino! Będziemy zawsze modlić się aż do ostatniego tchnienia w łączności z Wami. Jezu, Maryjo, Józefie święty, oświecajcie nas, dopomagajcie nam, ratujcie nas!

Mówiliśmy wiele o tym, że w Świętej Rodzinie mamy wzór wypełniania naszych obowiązków względem Boga. Poucza nas Ona również o cnotach określających nasz stosunek do bliźniego.

Przykład - Lekcja Świętego Doroteusza

Św. Doroteusz opowiada, że pierwsza lekcja, jakiej udzielił swojemu uczniowi Dozyteuszowi, była zachętą, by ten wyrył w swej duszy złotymi literami następujące słowa: "Niech Bóg nigdy nie zniknie z wnętrza mojego serca. Pamiętaj zawsze, by był On stale przed twymi oczyma, a ty byś był zawsze przed Nim obecny". Dozyteusz zastosował się do tej lekcji. Gdy chodził, jadł, czy oddawał się pracy ręcznej, miał zawsze w pamięci obecność Boga. Nawet w okresie bardzo poważnych chorób, na jakie cierpiał w klasztorze, nigdy nie tracił z oczu Bożej obecności. W ten sposób Dozyteusz z rozwiązłego żołnierza, z lekkomyślnego młodego człowieka opanowanego przez wady i ulegającego światowej próżności stał się w ciągu pięciu lat od wstąpienia do klasztoru, doskonałym mnichem. Kiedy oddał ostatnie tchnienie, ujrzano go siedzącego w niebie wśród sławnych pustelników, otoczonego olśniewającą chwałą. Prawdziwe są tu słowa św. Grzegorza, że ten środek wytrwale stosowany bez żadnych przerw mógłby nam właściwie wystarczyć do udoskonalenia naszego życia.

Pamięć na obecność Bożą jest jednak szczególnie skuteczna, gdy za przykładem sławnych pustelników, w czasie pracy, odpoczynku i bezsennych nocy, wznosimy nasze serca do Boga przy pomocy aktów strzelistych. Te krótkie modlitwy nie wymagają od nas prawie żadnego czasu. Wystarczy samym sercem, jeżeli nie można ustami, powiedzieć: Boże, dopomóż mi! Jezu, miłosierdzia! Jezu, Maryjo, Józefie święty! itp. W ten sposób nabywa się ducha modlitwy, który zapewnia nam wieczne zbawienie.

Źródło: Jean Berthier MS, Kult i naśladowanie Świętej Rodziny, Ciechocinek 2003.