Ukoronowaniem miłości bliźniego jest gorliwość, która nie jest niczym innym, jak gorącym pragnieniem pomnażania chwały Bożej przez zdobywanie dusz dla Boga, które szatan Mu wydziera. Jezus Chrystus "dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba, i za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem". Jeżeli Maryja i Józef tęsknili za nadejściem Mesjasza, to jedynie z miłości do dusz, które On miał odkupić, i z miłości do Ojca, którego królestwo miał założyć na ziemi. Kiedy zaś serce Maryi zjednoczyło się z sercem Jezusa, a Józef tulił do serca Zbawiciela, który przyszedł od Boga, Jezus opowiadał im o radości nieba i o szczęściu dusz, dla których przyszedł się poświęcić, wtedy Maryja i Józef rozpalali się gorliwością o zbawienie ludzi, współdziałając z tym przez modlitwę i doskonałość swojego życia, przejawiającą się w spełnianiu aktów duchowej miłości, która tak góruje nad miłością doczesną, jak dusza góruje nad ciałem.
Pobyt Maryi u św. Elżbiety miał głównie na celu uświęcenie Jana Chrzciciela i uczynienie z niego poprzednika Jezusa. Nie ma żadnej wątpliwości, że Jezus, Maryja i Józef roztaczali woń cnót na wszystkich, których spotykali. Byłoby to niemożliwe, gdyby do pomocy materialnej nie dołączali aktów gorliwości w postaci dobrych rad, życzliwych napomnień dla obrażających Boga, pouczania nieświadomych, pocieszania strapionych, szczerego przebaczania wyrządzonych im przykrości, cierpliwego znoszenia uraz i gorliwej modlitwy o zbawienie wszystkich. Tej gorliwości nie potrafimy w pełni pojąć, a tym bardziej jej wyrazić.
Żaden apostoł ani święty nie pałał taką gorliwością o chwałę Bożą i zbawienie dusz jak Jezus, Maryja i Józef. Z Ich serc mogą czerpać ten święty zapał wszyscy ludzie oddani apostolstwu. Wszyscy kapłani powinni zapalać się tym ogniem, który Jezus przyniósł na ziemię i pragnie nim zapalić cały świat. Nie było przewidziane w planie Bożym, aby gorliwość Maryi i Józefa przejawiała się w wygłaszaniu kazań. Sam Jezus Chrystus ukrywał się przez trzydzieści lat, gdyż Jego chwila głoszenia Ewangelii jeszcze nie nadeszła. Ale prawdziwa gorliwość przejawia się przede wszystkim w poddawaniu się zrządzeniom Opatrzności Bożej i nie podejmowaniu się niczego, co nie jest zgodne z zamiarem Boga.
Szczęśliwi będą klerycy, kapłani i misjonarze, którzy miłości do dusz będą szukać w sercach Jezusa, Maryi i Józefa i będą jednoczyć się nimi w modlitwie o nawrócenie grzeszników, zawierzając Im swoje troski, szlachetne pragnienia i swoje utrudzenia w służbie Bożej.
Zakonnicy i zakonnice zajmujący się chorymi, starcami i dziećmi, mogą czerpać również u Nich moc do nauczania, opiekowania się, pocieszania, cierpliwego znoszenia oraz prowadzenia do Boga tych, którzy są im powierzeni.
Tam niech się uczą rodzice i dzieci starania o zbawienie członków swojej rodziny przez gorliwą modlitwę i stosowanie wszelkich sposobów pouczania ich o prawdach i obowiązkach chrześcijańskich, ochraniania ich przed zgubnymi zwyczajami, przekonywania ich do praktyk pobożności chrześcijańskiej. Niech im towarzyszą w ostatniej godzinie życia, by zapewnić im zbawienie.
Nie należy zapominać, że ten, kto nie przejawia żadnej gorliwości, ten nie kocha Boga. Miłość albo nie istnieje, albo jeżeli istnieje może dokonywać wielkich rzeczy. Pierwszym i najważniejszym przykazaniem dla każdego człowieka jest miłowanie Boga nade wszystko. Dlatego wszystkim powinno leżeć na sercu służenie Mu i miłowanie wszystkich, z którymi się stykają. Bez tego ich miłość opiera się tylko na słowach, a nie na czynach i prawdzie. Czy kochają swoje dzieci ci rodzice, którzy źle je wychowują, a przez przykład swego życia wskazują im drogę, która prowadzi do piekła? Czy kochają swoich rodziców te dzieci, które nie robią nic, żeby zapewnić im praktyki chrześcijańskie, a nawet doprowadzają do tego, że rodzice muszą umierać bez sakra-mentów świętych? Kochać kogoś, znaczy przede wszystkim kochać jego nieśmiertelną duszę i starać się skutecznie o zapewnienie mu zbawienia. Bez tego wszelka miłość jest fałszywa lub próżna. Co pomoże kochać się w doczesności, jeżeli trzeba będzie rozstać się na całą wieczność?
Ci, którzy nie należą do naszej rodziny, są także naszymi braćmi, ponieważ są dziećmi tego samego Ojca, który jest w niebie. Czyż więc nie leży nam na sercu ich wieczne zbawienie? Gdybyśmy więc w zimową noc znaleźli na drodze nieznanego człowieka, obdartego i zranionego przez bandytów, zziębniętego i umierającego z głodu, a nie mogąc mu skutecznie pomóc, nie zainteresowalibyśmy się nim i pozostawilibyśmy go własnemu losowi, to czy nie wyrzucalibyśmy sobie tego przez całe życie, zwłaszcza gdybyśmy dowiedzieli się o jego śmierci? A tymczasem iluż ludzi wokół nas znajduje się w bardziej opłakanym stanie niż ten nieszczęśliwy? Ich dusze są śmiertelnie zranione przez grzech, odarte z darów łaski, zmrożone przez egoizm i umierające z głodu duchowego, ponieważ nie jest im dane przystąpić do sakramentów świętych, aby się nimi nakarmić. Jeżeli wiemy o tym, to czyż nie zainteresujemy się nimi? Jakże wielkie bywa ludzkie zaślepienie! Św. Bernard mówi: "Upada oślica i zawsze ktoś się znajdzie, żeby ją podnieść; dusza popada w grzech i nikt się nie znajdzie, żeby ją podźwignąć".
Święta Rodzino, udziel wszystkim, którzy Cię czczą, Twojej miłości do dusz ludzkich! Niech przez gorliwą modlitwę i dobry przykład nawracają grzeszników, czuwają przy umierających, aby otworzyć im niebo. Niech uczestniczą, w miarę swoich możliwości, we wszystkich dobrych dziełach katolickich, a przede wszystkim w Dziele Rozkrzewiania Wiary, w Dziele Świętego Dziecięctwa oraz w Dziele Szkół Apostolskich.
Dzieło Szkół Apostolskich ma na celu religijne wychowanie dzieci i młodzieży, a szczególnie tych, którzy mają powołanie misyjne, ale z powodu niedostatku materialnego nie mogą pokryć kosztów swojego wykształcenia. Wdzięczni za błogosławieństwo papieża Leona XIII i za protektorat Kardynała Langenieux, Arcybiskupa Reims, rozpoczęliśmy to dzieło, oddając je w opiekę Świętej Rodziny. Ma ono swoją siedzibę w Grave w Holandii. Przyjmujemy młodych ludzi, którzy mają spóźnione powołanie misyjne, to znaczy takich, którzy przekroczyli czternasty rok życia, są stanu wolnego i mogliby pójść za głosem swego powołania, a nie mogą być przyjęci do innych domów. W tej chwili, to jest w roku 1906, w naszym domu przebywa ponad 140 takich młodych ludzi. Sześciu z nich zostało już kapłanami. Większość z nich nie jest w stanie płacić za naukę i utrzymanie. Oby miłość przyjaciół Świętej Rodziny przyszła nam z pomocą! Dobrodzieje tego dzieła mają udział w modlitwach tych młodych ludzi, którzy prowadzą życie zakonne, oraz w Najświętszej Ofierze odprawianej za nich we wszystkie soboty całego roku. Ofiary i prośby o przyjęcie należy kierować do Dyrektora Dzieła Świętej Rodziny w Grave, Holandia.
Jak wiele dobra moglibyśmy dokonać, gdyby wszyscy chrześcijanie mieli serce pełne ducha apostolskiego! Człowiek odznaczający się wielką gorliwością może działać cuda, chociażby nawet znajdował się w bardzo trudnym położeniu.
Przykład - Święty Alfons Rodriguez
Był to skromny furtian klasztoru jezuitów na Majorce, kanonizowany przez papieża Leona XIII. Widząc wielką miłość, jaką miał dla Boga młody student filozofii, Piotr Klawer, powiedział kiedyś do niego: "Mój drogi bracie, nie potrafię wyrazić bólu mojego serca na myśl, że Bóg jest nieznany na największym kontynencie Ziemi, ponieważ brakuje sług Bożych do posłania na te dalekie misje. Ileż łez wyciska widok tylu ludzi, którzy giną z powodu braku światła mogącego wskazać im drogę; którzy giną nie dlatego, że sami chcą zginąć, ale dlatego, że my nic nie robimy, by ich ratować. Widzimy tylu nieużytecznych pracowników tam, gdzie jest mało zboża...Tam zaś, gdzie jest go dużo, tak mało jest pracowników... Jakże wiele dusz nie dostanie się do nieba, jeżeli nie udadzą się do Ameryki ci kapłani, którzy w Europie mają niewiele zajęć. Wielu obawia się zdziczenia przy poszukiwaniu tych ludzi, a nie boi się niebezpieczeństwa popełnienia zbrodni przez ich zaniedbanie. Wysoko ceni się bogactwa tych krajów, a gardzi się ludźmi, którzy w nich mieszkają.
Miłość nie może się przedrzeć przez te morza, ponieważ już od dłuższego czasu grasuje po nich zachłanność. Do portów Hiszpanii przybywają całe floty załadowane skarbami, a nie można tak ogromnej liczby dusz zaprowadzić do portu wiecznej szczęśliwości! Dlaczego zapał świata do zdobywania bogactw miałby być większy niż miłość Jezusa Chrystusa w zdobywaniu dusz dla Niego? Może ci ludzie wydają nam się wielkimi barbarzyńcami, ale są to diamenty, nie szlifowane wprawdzie, ale ich piękno wynagrodzi sowicie trud, jaki trzeba włożyć w ich szlifowanie, świątobliwy bracie mojej duszy, jakie obszerne pole dla twojej gorliwości! Jeżeli leży ci na sercu chwała Boża, jedź do Indii! Jedź pozyskiwać tysiące dusz, które tam giną! Jeżeli kochasz Jezusa Chrystusa, jedź tam! Jedź zbierać Jego Krew przelaną za narody, które w ogóle nie znają Jej ceny. Pracuj tam aż do śmierci dla zbawienia tych ludzi!".
Piotr Klawer posłuchał rad swego przyjaciela i w końcu otrzymał pozwolenie na wyjazd do pracy dla chwały Bożej w Ameryce Południowej, gdzie stał się apostołem Murzynów i zdobył tam koronę wybranych. Czy nie mogłoby więcej młodych ludzi postąpić podobnie jak on?
Źródło: Jean Berthier MS, Kult i naśladowanie Świętej Rodziny, Ciechocinek 2003.